Podobno człowiek, który wyjeżdża, to nie ten sam, który powrócił, bo część serca pozostawiamy w drodze. Część mojego serca zdecydowanie zostało w Mjanmie. Dokładnie dwanaście miesięcy temu w środku pandemii i ósmym miesiącu ciąży przyjechałam z Mjanmy do Polski. Podróż była trudna, ale konieczna, w Rangunie, największym mieście pięćdziesięcioośmiomilionowego kraju położonego w Azji Południowo-Wschodniej pustoszały sklepowe półki, a widmo głodu stawało się coraz bardziej realne. Planowaliśmy wyjechać na kilka miesięcy, na “przeczekanie”, jednak junta wojskowa za nic miała nasze plany i pierwszego lutego, w środku drugiej fali COVID-19, po przegranych wyborach siłą przejęła władzę. Kraj odpowiedział protestem.
I choć lotnisko wciąż jeszcze działało, loty do Rangunu zostały praktycznie wstrzymane. Obcokrajowcy, którzy do tej pory nie wyjechali, zaczynali pakować manatki, bo nowa władza coraz dosadniej dawała do zrozumienia, że powrotu do demokracji już nie będzie, a ci, którzy chcieliby żyć inaczej, nie są mile widziani. Ulice zamieniły się w barykady, media codziennie donosiły o kolejnych zabitych i rannych. Dziennikarze z narażeniem życia starali się dać świadectwo cierpieniu i pokazać światu, co dzieje się w Mjanmie.
Władza autorytarna nie znosi sprzeciwu, nie cierpi też prawdy. Wielu dziennikarzy musiało się ukryć w gęstych lasach dżungli, niektórym udało się uciec, inni zostali pojmani.
Żyjąc w egzotycznym kraju, często ma się wrażenie, że jako Europejczyk czy Amerykanin jest się nietykalnym. Szczególnie gdy kraj żyje z turystyki, służby często przymykają oko na obcokrajowców w strachu przed złą sławą. Nie wiem, co myślał Danny Fenster, redaktor naczelny Frontiera, poczytnego anglojęzycznego magazynu publicystycznego, kiedy pomimo fali represji wobec jego lokalnych kolegów z pracy, postanowił zostać. Nie wiem, co przeciągnęło strunę, bo przecież zatrzymano go na lotnisku, kiedy chciał wylecieć do domu.
Dannego poznałam, jak większość przyjaciół w Mjanmie, w pubie. Moja miłość do pubów zaczęła się na emigracji. Pub stał się centrum mojego życia społecznego, bo i w pubie wszystko się działo. Do pubu przychodziłam świętować, wypłakać się, od święta i co piątek, na piwo, na kolację czy na herbatę. W pubie dowiadywałam się tego, czego nie dało się przeczytać w gazetach, rozmawiałam z intelektualistami i grałam w lotki. Nawet nie pamiętam, kiedy i jak poznałam Danny’ego. Jest niepozornym, chuderlawym trzydziestosiedmiolatkiem, który wciąż wygląda jak student ASP, który zbyt długo zasiedział się w życiu akademickim. Typ słuchający, nie pierniczący o niczym dla zaskarbienia uwagi, ale to właśnie z nim przegadałam niejedną noc.
Danny szybko stał się też jednym z przyjaciół mojego męża. Przekroczył magiczną granicę znajomych z pubu i odwiedzał nas już w domu. Spędziliśmy razem ostatnie święto dziękczynienia zanim wybuchła pandemia. Chłopaki jeździli do chabadu, by potem narzekać na konserwę i zmarnowane pieniądze podatników sponsorujących ultrakonserwatywnych Żydów. Ale jedzenie przygotowane przez żonę rabbiego było dobre, więc wracali tam co kilka tygodni.
Wyjechaliśmy bez większego pożegnania, bo “wiedzieliśmy”, że wkrótce się zobaczymy. Brat Danny’ego ze szwagierką mieszkają w Warszawie, przed wyjazdem na ich ślub Danny zadał mi około miliona pytań na temat polskich wesel. Śmialiśmy się, że jest reporterem nawet w życiu prywatnym, taki robił wywiad środowiskowy.
W piątek 12 listopada Danny został skazany na jedenaście lat więzienia za nielegalny pobyt, pracę w nielegalnej organizacji i podżeganie do terroryzmu.
Jego wiza wygasła, kiedy już był w więzieniu. Ze zdelegalizowanym portalem Myanmar Now przestał współpracować z początkiem roku, gdy miał jeszcze licencję na nadawanie, a podżeganie do terroryzmu to słowo klucz na relacjonowanie antyrządowych protestów.
Tegoroczna Pokojowa Nagroda Nobla została przyznana Marii Ressie i Dimitriemu Muratowi za wysiłki na rzecz ochrony wolności słowa, która jest warunkiem koniecznym demokracji i trwałego pokoju. Od pierwszego września, w związku sytuacją na granicy polsko-białoruskiej, rząd stworzył strefę stanu wyjątkowego, zabraniając wstępu mediom do pasa przygranicznego i relacjonowania największego kryzysu humanitarnego w Polsce XXI wieku. Celem siły mrożącej wyroku Danny’ego jest zniechęcenie wszystkich lokalnych i zagranicznych dziennikarzy przed informowaniem świata o tym, co dzieje się w Mjanmie. Kraju, który płonie. Od lutego 2021 roku zginęło tam ponad tysiąc osób, w tym dzieci, prawie siedem i pół tysiąca osób zostało aresztowanych, wśród nich 80 dziennikarzy.
Żeby zrozumieć, musimy zobaczyć, usłyszeć. To dziennikarze i wolne media pozwalają nam poczuć wydarzenia z najdalszych zakątków świata, tak jakby działy się u nas na podwórku. Autorytarna władza nie znosi, gdy ktoś patrzy jej na ręce, szczególnie gdy patrzą masy. Wierzę, że piekło i niebo jest tu, na ziemi i sami codziennie je sobie tworzymy. Marian Turski powiedział: “Po jedenaste, nie bądź obojętny”. W bezsilności biurka oddalonego o tysiące kilometrów od Mjanmy krzyczę bezgłośnie i będę krzyczeć, dopóki nie zabraknie mi siły w płucach.
I piszę do was, w nadziei, bo tak jak Danny wierzę, że słowa mają siłę przełamywania murów.
Ola Sawicka Green
O 11:45, 15 listopada 2021 BBC podała, że na skutek nacisków ambasady USA w Rangunie, Danny Fenster został zwolniony z więzienia Insein. Danny musi niezwłocznie opuścić Mjanmę, ale nic już nie stoi na przeszkodzie jego wylotu. Opinii publicznej nieznane są warunki negocjacji pomiędzy dyplomatami.