Wychowując dzieci poza granicami Polski, często stajemy przed problemem wyboru języka, w którym będziemy się do nich zwracać, czy po polsku, czy w języku otoczenia, a może w języku partnera. Decyzja jest nieco łatwiejsza, gdy oboje rodzice są Polakami lub gdy sami nie czują się pewnie w języku otoczenia. Jednak co zrobić, gdy mieszkamy w kraju naszego partnera lub gdy język otoczenia jest językiem obcym dla obojga rodziców?
Pytań, które rodzice sobie stawiają jest mnóstwo.
Czy język polski przyda się kiedyś naszym dzieciom? Czy warto uczyć dziecko języka polskiego? A co jeśli przeszkodzi mu to w opanowaniu języka otoczenia i szkoły, do której będzie chodzić? A może inne dzieci będą się z niego śmiać, że mówi w dziwnym języku, którego one nie rozumieją? A co jeśli partner nie rozumie polskiego, czy nie będzie czuł się odtrącony? No i jak się zabrać do nauki polskiego?
Nie będę się tutaj rozpisywać o korzyściach płynących ze znajomości więcej niż jednego języka, bo pisze o tym wielu specjalistów (m.in. François Grosjean) i jest też kilka wspaniałych blogów poruszających ten temat (m.in. Bilingual House). Wspomnę jedynie kilka oczywistych plusów przemawiających za uczeniem dzieci języka polskiego. Dzięki znajomości polskiego twoje dziecko będzie mogło łatwiej komunikować się z rodziną mieszkająca w Polsce, lepiej zrozumie tradycje i kulturę polską. W przyszłości język polski może przydać mu się w pracy, a nawet jeszcze w liceum czy na studiach (w wielu krajach przy aplikowaniu na studia przyznawane są dodatkowe punkty za znajomość języka obcego). Możliwe, że będzie chciało studiować, pracować lub choćby odwiedzić Polskę, a wtedy znajomość języka na pewno się przyda. Nie odcinajmy naszych dzieci od korzeni, od polskości, bo naprawdę nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak potoczy się ich życie.
Nie oszukujmy się jednak. Wychowanie w dwu- i wielojęzyczności nie jest łatwe. Zdarzają się profesjonaliści – lekarze, nauczyciele – starej daty, którzy uważają, że zbyt wczesny kontakt dziecka z większą liczbą języków opóźni jego mowę, przyczyni się do problemów w szkole i że dziecko dwu- i wielojęzyczne nigdy nie będzie znać żadnego języka na poziomie języka ojczystego (native language). Wielu rodziców słysząc takie opinie z ust tych krypto-specjalistów, decyduje się skupić na jednym języku, najczęściej języku otoczenia, a język polski pomija. Nie trzeba być jednak specjalistą od wielojęzyczności, by zauważyć, że w wielu krajach dwu- i wielojęzyczność jest czymś zupełnie naturalnym. Zapewne nikt w krajach Beneluksu nie zastanawia się, czy to dobrze, że dziecko w Belgii czy w Niderlandach uczy się równocześnie niderlandzkiego i francuskiego, a często jeszcze niemieckiego i angielskiego. Podobnie w krajach afrykańskich i wielu krajach azjatyckich. Często innym językiem rozmawia się w domu, w rodzinie, a innym w szkole czy w pracy. Np. na Tajwanie w wielu rodzinach mówi się po tajwańsku (dialekt języka chińskiego, z grupy języków min nan), a w szkole po mandaryńsku. W Chinach podobnie – inny język w domu, a inny w szkole i pracy.
Pomimo tego, że mieszkam i wychowuję trójkę dzieci z dala od Polski, to cała trójka mówi, pisze i czyta po polsku bez żadnych problemów. Ponadto świetnie władają angielskim i chińskim-mandaryńskim (z pisaniem i czytaniem w tym języku syn ma pewne kłopoty), a także starsza dwójka (22 i 17 lat) porozumiewa się po tajwańsku i po japońsku, a najmłodsza (9 lat) zaczyna się dopiero uczyć japońskiego. Do tego u najstarszej córki dochodzą podstawy hiszpańskiego. Mąż mój jest trójjęzyczny (mandaryński, tajwański i angielski), zna także japoński. Ja natomiast jestem dwujęzyczna (polski i angielski), bardzo dobrze znam również mandaryński, a rozumiem i czytam także po francusku i rosyjsku. Od niedawna uczę się japońskiego.
Jak doszło do tego, że moje dzieci są wielojęzyczne?
Od narodzin najstarszej córki w domu stosujemy metodę OPOL (One Parent One Language – jeden rodzic, jeden język). Dawniej nie miałam pojęcia, że istnieje specjalistyczne określenie tego, co robimy, dla mnie i dla męża mówienie do dzieci w naszych ojczystych językach było czymś zupełnie naturalnym. Nauka języków moich dzieci odbywa się naturalnie, bez specjalnych lekcji, przymusów i nakazów, bez uczenia się na pamięć słówek i pisowni. Do czwartego roku życia najstarsza córka mieszkała w anglojęzycznych krajach (USA i UK), więc siłą rzeczy dominującym językiem był angielski. Jednak nawet pracując w przedszkolu, do którego chodziła, zwracałam się do niej po polsku, a ona w naturalny sposób odpowiadała mi również po polsku. Syn i młodsza córka od urodzenia mieszkają na Tajwanie, gdzie otacza je język mandaryński. W domu jednak słyszą także polski (ode mnie) i angielski, gdyż w tym języku rozmawiam z mężem.
W jaki sposób mieszkając tak daleko od Polski, udało mi się nauczyć dzieci polskiego?
Dużą rolę odgrywają u nas lektury w języku polskim, od urodzenia czytam dzieciom po polsku. Czytamy wszystko – wierszyki i rymowanki, opowiadania i powieści, a także książki o charakterze naukowym.
W domu gra polska muzyka, najpierw były to piosenki dziecięce, później Turnau, Grechuta, Kaczmarski, a nawet Kabaret Starszych Panów, a niedawno syn sam “odkrył” Dawida Podsiadłę. Codziennie przygrywa nam również radio po polsku. Mamy także całą kolekcję płyt DVD po polsku – od “Misia Uszatka” i “Pszczółki Mai”, przez “Smerfy”, po polską wersję francuskiej serii Alberta Barillé’a (“Było sobie życie”, “Byli sobie wynalazcy”, “Był sobie człowiek”, itp). A także seriale: “Wojna Domowa”, “Czterdziestolatek”, “Czas Honoru” i kultowe filmy: “Seksmisja”, “Człowiek z marmuru”, “Człowiek z żelaza”, “Rozmowy kontrolowane” itd. Sądzę, że niejeden nastolatek mieszkający w Polsce nie zna tych filmów czy wykonawców. Dla moich dzieci są one jednak nie tylko lekcją języka, ale w wielu przypadkach również lekcją historii.
Jednak by znajomość polskiego nie była jedynie bierną znajomością, trzeba postarać się by dzieci miały możliwość rozmów w języku polskim nie tylko z rodzicem, ale także z rówieśnikami.
W ciągu ostatnich 15 lat społeczność polska na Tajwanie znacznie się rozrosła. Mamy więc coraz więcej okazji do spotkań w gronie “polskich cioć”. Takie spotkania, czy to u kogoś w domu, czy też w kawiarni są świetną okazją dla mam (czasami i ojców) do zasięgnięcia porad u bardziej doświadczonych emigrantek, a dla dzieci czasem wspólnej zabawy w polskojęzycznym środowisku.
Najlepsze wyniki jeśli chodzi o naukę polskiego, dają oczywiście wyjazdy do Polski lub odwiedziny polskojęzycznych krewnych i znajomych. Gdy mój syn był mały, długo nie chciał mówić po polsku, wolał chiński. Jednak gdy miał pięć lat, “wrzuciłam” go na miesiąc do małego przedszkola w Warszawie. Dzięki temu po miesiącu moje dziecko przestawiło się na polski i od tego czasu nie ma żadnych problemów z tym językiem. Bardzo polecam ten sposób dla dzieci negatywnie nastawionych na naukę polskiego.
W wielu krajach działają weekendowe szkółki języka polskiego. Często jest to najprostsze rozwiązanie, by dziecko poznało język polski, jednak zajęcia w szkółkach niewiele dadzą jeśli w domu będziemy zwracać się do dziecka w innym języku. Podobnie jeśli chodzi o internetowe szkoły języka polskiego. Musimy pokazać dzieciom, że jesteśmy dumni z tego, że sami mówimy po polsku, nie wstydźmy się więc zwracać w tym języku do dziecka nawet w miejscach publicznych. Pamiętajmy również, że poznając język polski, należy przekazać dziecku polskie tradycje i zwyczaje. W czasie wizyt w Polsce starajmy się pokazać dziecku piękne zakątki, zabytki i muzea.
W naszej rodzinie w miarę dorastania dzieci, gdy już wszystkie trzy główne języki były dobrze zakorzenione i dzieci nie miały problemu z przestawianiem się z jednego na drugi (code switching) zaczęliśmy rozmawiać równocześnie w trzech językach. Np. przy stole czy też w samochodzie ja zwracam się do dzieci po polsku, mąż po chińsku, a dzieci odpowiadają, w którym chcą języku. Jednak ponieważ mąż tylko w minimalnym stopniu rozumie język polski, więc często przestawiamy się na angielski i chiński. Wybór języka zależy też od tematu, który poruszamy. Jeśli rozmawiamy o nowościach techniki, to wybieramy angielski, a jeśli planujemy wyjazd do Polski, to polski. O codziennych sprawach mówimy mieszanką angielsko-chińską. Zaznaczam jednak, że chiński pojawia się w naszych rozmowach tylko i wyłącznie, gdy obecny jest mój mąż i że takie mieszanie języków nie powinno mieć miejsca, gdy pracujemy jeszcze z dzieckiem nad językiem polskim.
Oczywiście zdarzają się przypadki buntu dzieci i odrzucenia przez nie języka polskiego. Przeważnie dzieje się tak u starszych dzieci, które nie otrzymały mocnej podstawy języka polskiego, gdy były małe. Jednak nie powinniśmy się poddawać, gdyż bunt ten jest często jednym z elementów dojrzewania i mija wraz z wiekiem. Nasze dorosłe dzieci będą nam wdzięczne za to, że znają język swoich przodków.
Dorota Chen-Wernik / Our Babel School