Felietonyświętować

Niedawno stuknęło mi dziesięć lat na emigracji. Dla jednych dużo, dla innych niewiele – mi jednak te dziesięć lat minęło zaskakująco szybko. Kiedy nadszedł ten dzień, zebrałam się z pracy chwilę wcześniej, żeby tę dziesiątą rocznicę jakoś uczcić. Jako że mam w dziale kilku Polaków, z którymi się dobrze dogaduję, wspomniałam im o planach na wieczór. W odpowiedzi jedna z mieszkających na stałe w Polsce koleżanek zapytała: ale co tu świętować?

Rozumiem, że nie każdemu się marzy emigracja.

Trawa nie zawsze jest bardziej zielona po drugiej stronie, a wielu osobom się w tej Polsce całkiem dobrze żyje. A nawet jeśli nie, to obok są bliscy, znajome miejsca, sytuacje, w których łatwiej się odnaleźć… Emigracja nie jest dla każdego, wiadomo. Dla mnie jest – przekonałam się o tym już wiele lat temu.

Przez te lata przemieszkane w Austrii ani razu nie żałowałam decyzji o przeprowadzce. Co więcej, niezmiennie uważam, że była to najlepsza decyzja w moim życiu. Ułożyło się ono w sposób, o jakim nawet nie marzyłam i choć nie wszystko jest idealnie, to w Austrii jestem tak szczęśliwa, jak nie byłam nigdy w Polsce ani Szwecji, gdzie wcześniej mieszkałam.

Początki emigracji nie były najłatwiejsze, a przed wyjazdem z Polski nieźle panikowałam, czy w ogóle dam sobie radę.

Miałam w Szwecji momenty, gdy żałowałam wyjazdu, ale nie tyle z tęsknoty za domem, co po prostu wiedziałam, że Sztokholm nie jest moim miejscem na Ziemi. Gdy zamieniłam go na wymarzony Wiedeń, wszystko wskoczyło na swoje miejsce – tutaj jestem w domu. I choć dziesięć lat to czas spędzony łącznie w Szwecji i Austrii, to cieszę się tą łączoną rocznicą, mając świadomość, że musiałam przejść całą swoją drogę, by znaleźć się tu, gdzie jestem.

Dlatego, gdy usłyszałam to pytanie: co tu świętować?, mogłam się tylko uśmiechnąć.

Oczywiście nie była to nie wiadomo jaka celebracja. Skoro nie potrzebuję żadnych wymyślnych sposobów na uczczenie własnych urodzin czy rocznicy związku, tym bardziej nie będę szaleć na rocznicę emigracji. Ale każda okazja jest dobra, by przetestować jakąś nową, ciekawą restaurację.

Zaś dziesięć lat to już taki czas, po którym w głowie się zbierają przemyślenia i podsumowania. Te upewniają mnie w przekonaniu, że podjęłam dobrą decyzję. Czy na stałe? – nie wiem, bo nie umiem przewidzieć, co i jak zmieni się w moim życiu. Na chwilę obecną zmian nie planuję i myślę, że przyjdzie mi doświadczyć jeszcze wielu austriackich rocznic. 

Znam ludzi, którzy świętują najróżniejsze rzeczy – w mniej lub bardziej wyszukany sposób.

Począwszy od oczywistych rocznic ślubu, urodzin czy imienin, przez rocznice (a nawet miesięcznice) pierwszych randek i pocałunków, urodziny czy rocznice adopcji zwierzaka, Walentynki, Dzień Kobiet, Mężczyzn, Matki, Ojca, Dziecka, aż po święto gofrów czy bułeczki cynamonowej.

Część z tego też mam na swojej liście. Już na samym początku uprzedziłam swojego partnera, że nie chcę wielkiego świętowania ani kupowania prezentów. Jak pojawia się okazja, to uczcijmy ją czasem spędzonym we dwoje w fajnym miejscu.

Bez wahania do listy okazji dodałam też rocznicę decyzji, której bałam się najbardziej w świecie i która okazała się najbardziej trafioną w życiu. Mocno wierzę, że mam co świętować

Gabi

4.5 2 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
baixiaotai
1 miesiąc temu

gratuluję 🙂 Najważniejsze, żeby decyzja okazała się trafna.