Felietony

Dziesięć lat temu przeprowadziłam się do kraju, o którym w sumie niewiele wiedziałam. Oczywiście wiedziałam, że jest „centrum” Europy. Znałam także jego skomplikowany podział administracyjny. Tak, Belgia ma kilka rządów i bardzo rozbudowaną administrację publiczną. Wiedziałam też, że głosowanie w wyborach jest obowiązkowe, co zawsze wydawało mi się rewelacyjnym pomysłem. Z pewnością za to nie wiedziałam, jak bardzo ten kraj jest podzielony społecznie i politycznie.

Belgia jest królestwem i podzielona jest na trzy regiony o szerokiej autonomii (każdy z regionów ma swój osobny rząd): Flandrię, Walonię i region Brukseli. Ale żeby nie było tak prosto, kraj ten jest również podzielony na trzy wspólnoty językowe: francuską, flamandzką i niemiecką, co wynika z przynależności kulturowych. Te trzy języki są językami urzędowymi. Ponad parlamentami regionalnymi stoi parlament i rząd federalny. I tylko rząd federalny może podejmować decyzje ustawodawcze w kwestiach polityki zagranicznej, obronnej, sprawiedliwości i bezpieczeństwa wewnętrznego. Na niższym poziomie terytorialnym kraj dzieli się na 10 prowincji (po 5 w każdym regionie) i 589 gmin; w prowincjach działają rady prowincji i gubernatorzy mianowani przez rządy regionalne, w gminach rady gminne, na czele których stoją burmistrzowie mianowani przez króla. Powróćmy jednak do bezpieczeństwa wewnętrznego. W momencie gdy zaczęła się pandemia, Belgia nadal nie miała rządu federalnego.

W maju 2019 roku odbyły się wybory parlamentarne, ale żadna z partii nie była w stanie stworzyć rządu samodzielnie czy w koalicji. Dopiero sytuacja z koronawirusem zmusiła polityków do utworzenia rządu tymczasowego. A następnie dopiero w październiku 2020 roku utworzono rząd mniejszościowy. Trochę to trwało od marca. Ale to nie był rekord, ten trwał w najlepsze, gdy się tutaj przeprowadziłam. Ludzie żyli sobie całkiem normalnie przez osiemnaście miesięcy (2010-2011) bez rządu federalnego i jest to rekord na skalę światową. Dodam, że Belgowie nadal się z tego śmieją i myślę, że przywykli do takich sytuacji.

Jak wspomniałam, kraj ten ma trzy języki urzędowe. Jednak to też nie jest takie proste, jakby się mogło wydawać. Przeprowadzając się tutaj, znałam język angielski i niemiecki. To specjalnie mi nie pomogło w mojej flamandzkiej gminie. Każda gmina ma inne zasady dotyczące komunikacji z petentami. Jako emigrantka musiałam się zarejestrować i otrzymać dowód osobisty rezydenta. W związku z tym musiałam iść do urzędu gminy i dopełnić różnych formalności. Niestety nie mogłam zrobić tego sama, gdyż w urzędzie były wszędzie ponaklejane kartki w różnych językach, że obsługa petentów jest tylko po niderlandzku i jeśli ktoś go nie zna, to musi przyjść z osobą towarzyszącą władającą tym językiem.

Tak też za pierwszym razem przyszłam z pomocną ręką, a właściwie „językiem”. Potem jeszcze musiałam się tam stawiać kilka razy, ale już dałam radę bez osoby towarzyszącej. Po prostu pani mówiła do mnie po niderlandzku, a ja odpowiadałam po angielsku. Moja znajomość języka niemieckiego pomogła i byłam w stanie mniej więcej zrozumieć, a pani w okienku doskonale rozumiała mój język angielski. Absurdalna sytuacja, ale jak mi powiedziano taki nakaz mają pracownicy. Ja jako emigrantka oczywiście bardzo się dziwiłam, ale zaakceptowałam taki stan rzeczy. Ale tak samo zostałaby potraktowana osoba przeprowadzająca się na przykład z regionu francuskojęzycznego (często nie znająca języka flamandzkiego), posiadająca obywatelstwo belgijskie. Zatem w Belgii nieważne jest, czy masz obywatelstwo belgijskie, bo jeśli nie znasz języka gminy, w której chcesz zamieszkać, to masz problem natury biurokratycznej. Oczywiście są miasta/gminy, gdzie takie reguły nie istnieją. Ja akurat tak trafiłam. Powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, że Walończycy często nie mówią po niderlandzku. W odwecie gminy flamandzkie zaczęły kłaść nacisk na komunikację tylko w ich języku, tak jak to ma miejsce w Walonii.

W Belgii znajdują się też gminy dwujęzyczne, które są zlokalizowane na granicy dwóch regionów. W tych gminach na przykład tablice informacyjne są w dwóch językach. Kolejna ciekawostka językowa, podczas podróży pociągiem z Flandrii przez Brukselę do Walonii, komunikaty z megafonu nadawane są w różnych językach. Tylko w regionie Brukseli będą w dwóch językach. Czasami we Flandrii też, ale w Walonii tylko po francusku. Bruksela jest również dwujęzyczna, ale w rzeczywistości dominuje tylko język francuski lub angielski, gdyż zamieszkiwana jest przez ogromną ilość obcokrajowców pracujących w różnych instytucjach Unii Europejskiej. Oczywiście każdy z regionów ma swoją telewizję czy stacje radiowe. A premier do narodu zawsze przemawia w dwóch językach. 

Z czego wynikają te wszystkie podziały walońsko-flamandzkie? Przed rokiem 1830 Belgia nie istniała jako jednolite państwo. To były zawsze dwa narody. W roku 1815 Flandria i Walonia wspólnie z Holandią utworzyły Królestwo Niderlandów. W 1830 roku oba regiony odłączyły się od Niderlandów i powstała Belgia. Był to czas wielu ruchów niepodległościowych w Europie. Historycy twierdzą, że to Powstanie Listopadowe uratowało Belgię, bo armia rosyjsko-pruska skupiła się na tym, co działo się w Królestwie Polskim, a nie w Niderlandach. W efekcie powstało nowe państwo z dwóch narodów. Państwo to uchwaliło nową konstytucję, według której jedynym językiem oficjalnym został język francuski. A języki flamandzki i niemiecki zostały uznane jako dialekty. To spowodowało, że przez dziesiątki lat język flamandzki był dyskredytowany. Dodać należy, iż w tym czasie w prawie całej Europie język francuski był niezwykle popularny wśród burżuazji czy arystokracji. Był to też język edukacji i kultury. Dopiero pod koniec XIX wieku ludność flamandzka wywalczyła, by jej język został wprowadzony do szkolnictwa i administracji. Ale jako ciekawostkę dodam, że dopiero w 1961 roku kodeks cywilny został przetłumaczony na język flamandzki.

Walonia przez długi okres była bogata, cały przemysł znajdował się właśnie w tym regionie. Flandria natomiast była tą biedniejszą, rolniczą częścią. Z czasem Flandria zaczęła się bogacić, wykorzystując swój dostęp do morza i rozwijając przemysł. Jednocześnie w Walonii nastał kryzys gospodarczy. Flamandowie stali się liczniejszą grupą społeczną, co przekładało się na głosy wyborcze. W związku z tym ich wpływy stały się dominujące. Przemysł w Walonii upadał (kopalnie, huty szkła, itp.) i dotknęło ją masowe bezrobocie. Obecnie to Flandria wspiera finansowo biedniejszą Walonię, czemu część Flamandów jest przeciwna, bo uważają, iż te środki są marnotrawione. Cały ten konflikt pewnie wynika z zaszłości historycznych. Obie nacje czuły się pokrzywdzone w różnych epokach, a konflikt językowy jest tylko odzwierciedleniem tego stanu rzeczy. 

Niuansów dotyczących tej sytuacji w Belgii jest wiele, ale z pewnością te dwie nacje łączy miłość do piwa, frytek i małży. Uwielbiają strajkować, to ich „sport” narodowy, jak kiedyś usłyszałam od Belga. Nie można też zapomnieć o prawdziwym sporcie: kolarstwie i piłce nożnej. Podczas mundialu w 2019 wszędzie wisiały flagi belgijskie. W każdej innej sytuacji powieszono by flagi regionalne…. 

Źródła: 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Ustrój_polityczny_Belgii

https://www.wiatrak.nl/11266/maly-wielki-kraj-belgia

https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/Belgia-Ustroj-polityczny%3B4573767.html

https://depot.ceon.pl/bitstream/handle/123456789/7695/Flamandowie_i_Walonowie_%20_dwa_narody_w_jednym_panstwie_polityczne_i_kulturowe_dylematy_Belgow.pdf?sequence=1

Honorata Demczuk

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze