Felietonyidealny moment

Jakiś czas temu wpadł mi w uszy monolog dziewięciolatki bawiącej się lalką Barbie.

Dziewczynka wymyślała różne scenki, ustawiała mebelki, coś tam sobie opowiadała, i nagle słyszę „…a teraz Barbie będzie sobie robić tatuaże, a potem musi mieć operację plastyczną piersi”. Osłupiałam. Skąd u dziecka takie pomysły? 

No właśnie, skąd? Żyjemy w czasach, w których dla wielu kobiet ciało stało się nie tylko „świątynią boga”, ale i samym bogiem. Coraz bardziej skomplikowane diety, ćwiczenia i porady trenerów osobistych to przynajmniej połowa zawartości każdego z popularnych magazynów dla pań. Upływ lat ma pozostać niewidoczny, ciało wiecznie piękne i jędrne, bez grama zbędnego tłuszczu czy nieestetycznej zmarszczki. Czterdziestolatka ma wyglądać jak bliźniacza siostra swojej nastoletniej córki. Pięćdziesięciolatka musi jej dorównać. Presja jest tak wielka, że zdjęcia na portalach internetowych czy w kolorowych magazynach dla pań zrobione bez filtrów i retuszu stały się absolutną rzadkością. Jedne celebrytki prześcigają się w publicznym odsłanianiu coraz większych kawałków udoskonalonego siłownią, skalpelem i botoksem ciała, inne fotografują się w bikini kilka tygodni po porodach, wmawiając całemu światu, że idealne wręcz proporcje ich ciał to nie efekt katorżniczej pracy nad sylwetką, a zupełnie naturalny proces.

A co, jeśli moje ciało takie nie jest? Zmarszczki, pieprzyki, zbędne kilogramy, krzywy ząb, lekko obwisły biust – ratunku! Czy mogę tak niedoskonała pokazywać się publicznie, mając na sobie cokolwiek innego niż obszerną tunikę osłaniającą wszystkie mankamenty urody? Co robić? Umawiać się do chirurga plastycznego, rozpoczynać drakońską dietę, szukać trenera personalnego, zamknąć się w klasztorze???

Nie! Zamiast wpadać w panikę, ja spokojnie idę na basen.

Niemiecki basen, gdzie pod prysznic chodzi się wyłącznie nago. Widzę ciała innych kobiet, ciała bez retuszu i bez bielizny wyszczuplającej, z obwisłą skórą, zmarszczkami, bliznami, naturalnym owłosieniem, sporą nadwagą lub wystającymi kośćmi. Widzę zadowolone, autentyczne kobiety, które zupełnie nie przejmują się swoimi „defektami”. Właśnie wtedy wraca mi trzeźwość myślenia. Dobrze jest dbać o swoje ciało, ale nie ma potrzeby oszukiwania natury. Basen? Z przyjemnością. Skalpel? Nie, dziękuję.

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
5 lat temu

Świetnie! Ja chodzę na basen w Chinach i mam identycznie 🙂