Kiedy mnie zapytali, czy zechcę zostać matką chrzestną ich dziecka, nie zdawałam sobie zupełnie sprawy, że powinnam potraktować tą ofertę jako elitarne wyróżnienie.
Niedługo po podjęciu się tego obowiązku zostałam dosadnie uświadomiona przez moich greckich znajomych i kreteńską rodzinę, z czym dokładnie wiąże się objęcie takiego stanowiska w greckim kościele prawosławnym.
Chrzest w Grecji jest bardzo ważnym wydarzeniem.
Jest to pierwsza uroczystość w życiu, a na kolejną trzeba dość długo poczekać, gdyż będzie to dopiero ślub. W greckim kościele prawosławnym chrzest, bierzmowanie i komunia święta należą do sakramentów chrześcijańskiej inicjacji i są ze sobą ściśle powiązane. Dziecku, które staje się członkiem kościoła prawosławnego, udzielane są jednocześnie ze chrztem świętym pozostałe dwa sakramenty.
Jak to wygląda w praktyce, od tak zwanego zaplecza, przekonałam się poniekąd na własnej skórze.
W sierpniu (pół roku przed datą chrztu) praktycznie znikąd padła w moim kierunku propozycja zostania matką chrzestną. Piszę praktycznie znikąd, bo co dziwnie zabrzmi, nie znałam osobiście rodziny, która się do mnie z tym zwróciła. Dociekając, jak wpadli oni na ten wspaniałomyślny i spontaniczny wybór mojej osoby, dowiedziałam się od szwagra, że to on był ich pierwszym wyborem, ale odmówił. Zdziwiona jeszcze bardziej taką nowiną, postanowiłam wyśledzić, dlaczego zrezygnował. Okazało się, że posiada on już siedmiu chrześniaków i zdecydowanie tyle mu wystarczy. Po otrzymaniu odmownej odpowiedzi rodzina nieochrzczonego dziecka udała się do starszego pokolenia po poradę i wskazówkę. Wspaniale wyjaśnili mojemu teściowi, że pragną włączyć naszą rodzinę do swojej, że jesteśmy ludźmi, od których bije dobro i pozytywna energia, na czym od razu poznał się ojciec dziecka, od 15 lat serwisujący lodówki w naszej restauracji.
Jakkolwiek zaskakująco to brzmi, tak właśnie było. Przyszedł mechanik naprawić zamrażarkę, a następna rzecz, jakiej się dowiaduję to fakt, że będę matką chrzestną jego dziecka.
W ramach wyjaśnienia należy dodać, że w Grecji świadków ślubnych oraz chrzestnego/chrzestną zawsze wybiera się spoza rodziny, a od momentu ślubu/chrztu stają się oni wraz ze swoimi rodzinami częścią rodziny młodej pary lub chrześniaka. Niekiedy jest to więź wyższej rangi niż niektóre więzy krwi. Moje analizowanie absurdu tej sytuacji doprowadziło do zwierzenia mi się znajomej z tego, że jej mąż-stolarz też wrócił któregoś dnia z pracy, gdzie składał klientom nową kuchnię i oznajmił jej, że zostanie ojcem chrzestnym dziecka swojego nowego kontrahenta, bo ten go polubił i się dobrze dogadują. Dokonywane w ten sposób wybory, takie tak zwane ni z gruszki ni z pietruszki, bardzo ciężko racjonalnie wyjaśnić przede wszystkim dlatego, że jest to propozycja równoznaczna z prośbą o bezzwrotne podarowanie dwóch tysięcy euro.
Otwarcie poinformowałam moich nowych znajomych, których odesłał do mnie mój teść, że jestem po pierwsze Polką (o czym matka dziecka nie wiedziała), a po drugie katoliczką, dlatego muszę wiedzieć, jakie dokumenty będą ode mnie wymagane w dniu chrztu dziecka.
W tym miejscu zaczęły się komplikacje. Chrzestnym/ą w Grecji nie może zostać: wyznawca innej religii, ateista, osoby w związkach cywilnych, dzieci poniżej trzynastego roku życia. Okazało się, że mimo iż wyszłam za mąż w kościele prawosławnym, to nie mogę zostać duchowym przewodnikiem prawosławnego dziecka, czyli matką chrzestną. Konsekwentnie nie rezygnując z wyboru naszej rodziny, szwagier, teść, ja oraz rodzice nieochrzczonego dziecka zgodnie zwróciliśmy się do mojego męża. Zanim się jednak zgodził, zadał dość osobliwe pytanie: Jakiej płci jest dziecko? Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy okazało się, że jest to chłopiec. Gdyby to była dziewczynka, ostatecznie nie doszłoby do chrztu z naszym udziałem. Sakrament Chrztu tworzy bowiem duchowe powinowactwo pomiędzy rodzicem chrzestnym a chrzczonym. Z powinowactwa tego wynika zakaz zawierania małżeństw pomiędzy członkami rodzin, które połączył sakrament chrztu, a przede wszystkim jest ono przeszkodą małżeńską dla spowinowaconych w linii prostej, czyli poszczególnych chrześniaków.
Tytuł matki chrzestnej oraz ojca chrzestnego zawiera w sobie kluczowe słowo – matka/ojciec. Logiczne zatem wydaje się, iż dzieci pochodzące od jednego rodzica, zarówno tego biologicznego jak i chrzestnego, nie mogą wchodzić ze sobą w związki.
Z tego też powodu, aby uniknąć „duchowego kazirodztwa”, jedna osoba może zostać chrzestnym nieograniczonej liczby dzieci, byle tylko były one wszystkie tej samej płci. Nie muszę zatem wyjaśniać, że mój mąż ma już jednego chrześniaka.
Powszechny jest pogląd, że rodzice powinni ochrzcić dziecko w ciągu pierwszych dwunastu miesięcy jego życia. Jednak teorii bardzo daleko do praktyki.
W rzeczywistości zebranie funduszy na tę okoliczność (zarówno przez rodzice jak i chrzestnych) trwa zazwyczaj ponad rok, a tym, którzy z finansowego punktu widzenia mogą sobie na to z łatwością pozwolić, przychodzą do głowy inne argumenty przemawiające za odwlekaniem sakramentu. Chrzest jest tutaj imprezą tematyczną: wróżki, piraci, jednorożce, konie na biegunach. Rodzice prześcigają się w wyborze motywu przewodniego uroczystości. Pojawi się on na zaproszeniach, w dekoracji kościoła oraz sali restauracyjnej, jak również niekiedy w postaci pamiątkowego upominku dla przybyłych gości. Zdarzało mi się wrócić z chrztu w morskim stylu z żywą złotą rybką na pamiątkę uczestnictwa.
Ponieważ jest to impreza całkowicie dedykowana dziecku, rodzice chcą, żeby osiągnęło ono wiek, w którym będzie mogło nacieszyć się tym, co się wokół niego dzieje albo najlepiej samodzielnie zadecydować o temacie przewodnim uroczystości, nie mówiąc już o tym, że zapewne wygodniejszym jest dla matki taniec z dzieckiem trzymanym za rękę zamiast z płaczącym noworodkiem na ramieniu.
Braliśmy już udział w chrztach dzieci pięcioletnich, jednak zazwyczaj sakrament jest przyjmowany w wieku między półtora roku a dwa lata. Nowy trend tnący nieco koszty to połączenie ślubu z chrztem, o dziwo również w takim przypadku dziecko zazwyczaj już nie raczkuje.
Prawosławny chrześcijanin ma podczas chrztu przywilej otrzymania imienia świętego patrona kościoła (po dziadku, ale to temat na osobny wpis). Otrzymując imię, zyskuje on osobistego świętego opiekuna. Pamięć tego świętego obchodzona jest jako imieniny. Co ciekawe w Grecji urodziny są świętem drugorzędnym w stosunku do imienin, ponieważ związane są z datą biologicznych narodzin, faktem przemijającym. Imieniny są tutaj celebrowane zdecydowanie donośniej, jako symbol narodzin ku wiecznemu życiu poprzez sakrament chrztu. Unika się nadawania więcej niż jednego imienia, aby nie umniejszyć w ten sposób znaczenia imienia właściwego.
W bardziej staroświeckich albo raczej tradycyjnych domach dziecko jest dosłownie bezimienne, aż do dnia chrztu.
Nikt nie zwraca się do niego po imieniu. Jeśli jest to chłopiec mówi się do niego bebis, czyli dzidziuś, a gdy jest to dziewczynka woła się do niej beba, czyli dzidzia. Polskie książki i artykuły dotyczące rozwoju dzieci zgodnie głoszą, iż dziecko zaczyna reagować na swoje imię między szóstym a dziesiątym miesiącem życia. Wygląda na to, że na Krecie często przez dwa lata taki mały człowiek nie utożsamia się z żadnym imieniem, gdyż go nie zna albo utożsamia się z tymczasowym pseudonimem bebis. Jeszcze do niedawna takie dzieci w dokumentach również figurowały jako bezimienne, a dokładniej rzecz ujmując w rubryce na imię widniało vaptisti/unbaptised, czyli nieochrzczony. W związku z tym lepiej unikać pytania rodziców o imię dziecka, gdyż możemy ich wprawić w zakłopotanie, jeśli jest ono dość duże i nadal nieochrzczone. Źle by to świadczyło zarówno o opiekunach jak i o ich sytuacji finansowej.
W tradycji greckiego kościoła rodzicem chrzestnym zostaje jedna osoba, nona (kobieta) bądź nonos (mężczyzna).
Jej osoba towarzysząca automatycznie również otrzymuje tytuł ojca/matki chrzestnej, jednak nie ma ona kompletnie żadnych zobowiązań wynikających z tego faktu, poza przywilejem, iż ochrzczone dziecko będzie się do niego/niej zwracało per nonos/nona. Natomiast pierwszorzędnym zadaniem właściwego i jedynego rodzica chrzestnego jest opieka nad duchowym rozwojem dziecka, a drugorzędnym, lecz bardziej pochłaniającym jest pełne zasponsorowanie wydarzenia jakim jest chrzest.
Rodzic chrzestny płaci za wszystko poza ewentualną imprezą z poczęstunkiem tuż po uroczystości.
Funduje on zatem dekorację świątyni, eleganckie ubranko dla dziecka (od bielizny po buty, w miesiącach zimowych dodatkowo płaszcz), złoty medalik, złoty łańcuszek z krzyżykiem (jego wartości, czyli rozmiaru nie wypada umniejszać, co oznacza, że jest to element, na którym nie praktykuje się cięcia kosztów, gdyż biżuteria ta zostanie poddana spostrzegawczym spojrzeniom gości. Jest to symboliczna inwestycja w przyszłość dziecka, tym samym im grubsza kolia tym lepiej świadczy o chrzestnych. Niektórzy noszą łańcuszek od chrztu również w dorosłym życiu, inni trzymają złoto w sejfie na tak zwaną czarną godzinę), opłata dla duchownego, świeca, oleje, ręczniki, mydło, wszystko to w odświętnym dekoracyjnym wydaniu, najlepiej spersonalizowane z nawiązaniem do tematu przewodniego oraz zapakowane w wielką drewnianą skrzynię, biżuteria dla matki dziecka, markowa koszula dla ojca dziecka, zabawki lub ubrania dla braci i sióstr dziecka. Na tym etapie osiągamy pułap wartości około dwóch tysięcy euro, a jeszcze trzeba przywdziać jakąś wytworną kreację i wybrać się do fryzjera.
Sklepy wyspecjalizowane w sprzedaży gotowych zestawów chrzcielnych windują ceny adekwatnie do wysokiej rangi, jaką ta uroczystość cieszy się w Grecji.
Cena kompletu przekracza, kalkulując na szybko, trzykrotnie wartość rynkową jego poszczególnych elementów. Pełny zestaw jest najczęściej wybieraną opcją przez rodziców chrzestnych. Wolą oni przepłacić i spać spokojnie, niż chodzić po sklepach i kompletować poszczególne elementy, ryzykując, że zapomną o jakimś małym szczególe.
Ceremonia sakramentu chrztu składa się z trzech części. Pierwsza z nich jest sprawowana w wejściu do świątyni, gdzie rodzice podczas modlitwy przekazują dziecko matce lub ojcu chrzestnemu.
W dalszej kolejności rodzic chrzestny wyrzeka się szatana oraz deklaruje wolę przyłączenia malca do grona chrystusowego. W międzyczasie chrzcielnica napełniana jest gorącą wodą i zapalana jest ogromna świeca chrzcielna. Druga część sakramentu odbywa się w centralnej części świątyni, wokół chrzcielnicy. Chrzestny wyznaje swoją wiarę, obmywa ręce, po czym namaszcza błogosławionym olejem ciało chrzczonego dziecka. Następnie kapłan trzykrotnie zanurza je w chrzcielnicy w imię Trójcy Świętej. Starsze dzieci potrafią nieźle fikać i zapierać się rękami i nogami przed zanurzeniem w wodzie, warto to wziąć pod uwagę, decydując się na piastowanie stanowiska chrzestnego. Po tym rytuale dziecko trafia na przykryte białymi ręcznikami ręce rodzica chrzestnego.Trzecia, integralna część to sakrament bierzmowania. Pop namaszcza dziecko świętym Krzyżmem, przekazując w ten sposób dary Ducha Świętego. Następnie mają miejsce postrzyżyny. Kapłan symbolicznie obcina dziecku kosmyki włosów, ofiarowując je Bogu.
Cały obrządek odprawiany jest po starogrecku. Warto zaznaczyć, iż biologiczni rodzice podczas ceremonii powinni stać z boku i nie ingerować.
W zależności od kapłana, czasem dopuszczalna jest pomoc rodziców przy zbyt histerycznych reakcjach małych pogan. Na koniec nowo ochrzczonemu zakładane są nowe, nieskazitelnie białe szaty jako symbol światłości nowego, chrześcijańskiego życia oraz eleganckie ubranko wraz ze złotym krzyżykiem na łańcuszku. W ślad za kapłanem rodzic chrzestny, spleciony symbolicznym białym węzłem/szarfą z świeżo ochrzczonym obchodzi trzy razy ołtarz. Najstarszy z rodzeństwa chrzczonego dziecka dzierży wówczas dużą, ozdobną świecę. Następnie chrzestny i ochrzczony całują ikony w świątyni, po czym matka dziecka oddaje pokłon rodzicowi chrzestnemu, całuje go w rękę i dopiero potem odbiera swe dziecko z jego ramion.
Po wszystkim rodzice z dzieckiem i chrzestnym ustawiają się w rzędzie, aby zebrani goście mogli złożyć im życzenia.
Nam jako chrzestnym sporo osób życzyło „tylko takich radosnych obowiązków w życiu”. Po zakończeniu sakramentu chrztu i przyjmowania gratulacji następuje podpisanie dokumentów i czas na zdjęcia. W związku z tym rodzice dziecka i chrzestni przybywają na poczęstunek w restauracji na samym końcu.
Na uroczystość chrztu przybywa około trzystu osób i są wśród nich zarówno sąsiedzi jak i najdalsze kuzynostwo. Rodzic chrzestny może zaprosić kogo chce i ile osób chce. Bywają imprezy liczące 150 jak i 1500 gości.
Charakter świętowania w restauracji nie odbiega od ślubu czy innej radosnej okazji i skupia się na jedzeniu, piciu i tańcach. Na pożegnanie, w podziękowaniu za przybycie, każdy z gości otrzymuje symboliczny upominek. Zawsze są to słodycze koloru białego oraz rzemykowe bransoletki lub materiałowe broszki, obowiązkowo z symbolem krzyża (ufundowane lub własnoręcznie zrobione przez rodzica chrzestnego) oraz coś dodatkowego, wymyślonego przez rodziców dziecka. Mogą to być ramki, breloczki, magnesy, cukierniczki, zakładki do książek. Na dodatek goście mają prawo zabrać ze sobą ozdoby stołów biesiadnych. Toteż zamawiane przez rodziców dekoracje są przemyślane również pod tym kontem. Królują kwiaty doniczkowe, wazy, zioła. Czasami, co bardziej zachłanni od początku imprezy tylko czyhają na lepsze okazy ozdób i chowają sobie pod obrus te upatrzone.
Trochę przestraszyła mnie informacja, że po sakramencie chrztu, najdalej w trzecią niedzielę od jego daty, dziecko przystępuje niezwłocznie do pierwszej komunii świętej.
Nie ukrywam, że trochę struchlałam, widząc oczami wyobraźni, co nas czeka, skoro tak wyglądał chrzest. Na szczęście rodzice nie chcąc narażać małych dzieci na marudny nastrój spowodowany ponad trzygodzinnym uczestnictwem we mszy świętej, są sprytniejsi niż system i tak celują czasowo, żeby pojawić się w świątyni dziesięć minut przed zakończeniem liturgii, czyli akurat na czas przystępowania wiernych do sakramentu komunii świętej. Po wszystkim to oni płacą za mały, kameralny obiad. Bilans zysków i strat nie jest nadal zakończony, bo teraz w naszym obowiązku jest obdarować chrześniaka z okazji każdych imienin, urodzin, świąt wielkanocnych oraz nowego roku.
Przypomnę tylko, że to już nasz drugi chrześniak.
Teraz doskonale rozumiem ubolewania szwagra, który ma ich siedmiu. Na plus jest jedna bardzo sympatyczna tradycja. Otóż po chrzcie, w podzięce za nasz wkład i inwestycję, rodzice chrześniaka robią chrzestnym prezent z kategorii artykuły gospodarstwa domowego. Nasi świadkowie ślubni idąc podobnym tropem, kupili nam na przykład pralkę, a rodzice pierwszego chrześniaka laptopa. Nie jest zatem tak źle, jakby z pozoru mogło się wydawać. Co bardziej rozważni pytają wprost, czego komu potrzeba, aby podarunek był użyteczny i trafiony. Wygląda na to, że tym razem będzie to porządny ekspres do kawy.
Karolina Krajnik / Kreta