„Ależ ta twoja mama jest brzydka!” – usłyszała moja pięcioletnia córka od swojej najlepszej przyjaciółki.
Cały dzień jej coś leżało na żołądku. W końcu po ciemku, tuż przed zaśnięciem, leżąc ze mną na swoim materacu, mocno we mnie wtulona, wyznała mi coś takiego. Widać było, że ją to gryzie. Że przyjaciółka sprawiła jej przykrość, a ona sama nie wie, jak się ma zachować.
Pierwsze, co mi wpadło do głowy, to było to, że biorąc pod uwagę to, jak ta koleżanka wygląda, nie powinna pochopnie oceniać innych ludzi, a już na pewno nie powinna tych ocen wypowiadać na głos. Ma uszy jak Dumbo, krzywe zęby i oczy tak małe, że ledwo je widać. W sumie to, że jej się nie podobam, powinnam wobec tego uznać za komplement.
Jednak tego wszystkiego nie mogłam powiedzieć córce, która w napięciu czekała na moje słowa. Przede wszystkim dlatego, że przecież wtedy popełniłabym taką samą głupotę, jak rzeczona przyjaciółka: spojrzałabym mocno krytycznym okiem na zupełnie nieważną otoczkę i jeszcze powiedziałabym głośno te niemiłe słowa.
„A tobie się podobam?” – zapytałam zamiast tego . „Pewnie, jesteś najpiękniejsza!”.
Widzisz, córeczko – tak to właśnie jest. Twoja przyjaciółka uważa za najpiękniejszą swoją mamę, a ty swoją. Bo tu tak naprawdę nie chodzi o urodę, a o miłość. Kochasz mnie, więc dla ciebie jestem piękna. Twój tato mnie też kocha, więc dla niego też jestem piękna. My ciebie kochamy, więc dla nas jesteś najpiękniejsza. W każdej rodzinie tak jest.
Spoiler alert: nie w każdej. Nie w każdej rodzinie wszyscy się kochają i patrzą na siebie wzajemnie jak na ósmy cud świata. Ale tego na razie mojej córce nie powiem. Niestety, na pewno to kiedyś odkryje sama.
Dziecię myśli, myśli, myśli. Chcę jej pomóc. „Jak się poczułaś, kiedy twoja przyjaciółka tak powiedziała?”. „Źle” – odparła. Wiem, kochanie. Ona ci niechcący zrobiła przykrość; zapewne nie pomyślała, a może po prostu nikt jej nie nauczył zachowywać tego typu opinii dla siebie. Zdarza się nawet najlepszym; zdarza się nawet dorosłym, że powiedzą coś, co sprawia przykrość innym. Nie musisz się tym przejmować, nie musisz tego brać do siebie, a przede wszystkim i tobie, i jej wolno mieć własne zdanie. Jednak jeśli jeszcze kiedyś powie coś, co ci sprawi przykrość, powiedz jej: „Zrobiłaś mi przykrość. Proszę, nie mów tak”. No i pamiętaj, żebyś ty się zastanowiła, zanim sama zrobisz komuś przykrość. „Mamo, jesteś taka mądra!”. No… Popełniłam w życiu wystarczająco dużo błędów, żeby chcieć cię przed przynajmniej niektórymi uchronić.
Mała zasnęła uspokojona, że wszystko się da rozwiązać.
Taaaak. Da się. Tylko… czy warto? Jakaś część mnie krzyczy, że nie chcę, żeby moja córka przyjaźniła się z kimś, kto robi jej przykrość, kto nie jest nauczony, jak się zachowywać przyzwoicie, nie chcę codziennie spotykać osoby, która myśli, że jestem brzydka! Ona sama jest brzydka, na zewnątrz i w środku, bo sprawiła taką przykrość mojej córce i mnie!…
A potem biorę głęboki oddech.
Ona ma tylko pięć lat. Jej opinia jest dla mnie jak zeszłoroczny śnieg. Ba, nie tylko jej opinia jest dla mnie taka. W ogóle opinie innych ludzi na temat mojej urody, mojej wagi, mojego stylu, mojego charakteru, mojego małżeństwa, mojego jadłospisu i tak dalej mam tam, gdzie pan może pana majstra w … pocałować. Lubię siebie i nie muszę być jak pomidorówka. I właśnie tego chcę nauczyć córeczkę.
A jednak – choć rozum to wie, w sercu zakłuło.
Uczmy swoje córki (i synów oczywiście też!) spoglądać na innych z sympatią i ciepłem. Dawajmy przykład i zamiast mówić, że źle się ubiera, mogłaby się pomalować, a w ogóle to sympatyczna, tylko szkoda, że taka brzydka i jeszcze nóg nie ogoliła, wyciągajmy to, że ma taki wesoły uśmiech, jest taka oczytana i co najważniejsze – zawsze znajdzie dla każdego dobre słowo.
No i – uczmy nasze dzieci miłości. Tysiące razy trafią na kogoś, kto powie im coś niemiłego, niesprawiedliwego, głupiego. Niech się otrząsną i idą dalej, nadal patrząc z miłością w świat. Ale będzie to możliwe tylko wtedy, kiedy damy im narzędzia do radzenia sobie z opiniami innych. A jednym z najważniejszych narzędzi jest miłość do samych siebie.
Bardzo trafne spostrzeżenia, sama łapię się non stop na automatycznym ocenianiu wyglądu innych mimo, że przecież wiem, że ani to ważne, ani to fajne. Może to właśnie pokłosie tego, że przez całe życie słyszymy zewsząd uwagi na temat wyglądu. A jedyna z tym walka to nie powielanie tego wśród naszych dzieci.
Też się na tym łapię. Ale bardzo, bardzo się staram, żeby usuwać te oceny i skupiać się na ważniejszych rzeczach. I tego samego staram się nauczyć córeczkę.
Ach, bardzo to prawdziwe! My sami, dorośli, często mamy problem, żeby ludzi nie oceniać pochopnie i żeby nie werbalizować swoich opinii nieproszeni. A więc bardzo jest ważne, żeby uczyć tego dzieci od maleńkości…
Tak!