O związkach mieszanych w Tajlandii
Przyjeżdżają z całego świata. Samotni mężczyźni podróżujący do Tajlandii od razu szufladkowani są jako sex-turyści. Jednak wielu z nich, również Polaków, znajduje tu miłość. Albo tak im się przynajmniej wydaje.
Podczas randek w Tajlandii, zwyczajowo płaci mężczyzna.
Mile widziane są również prezenty, ponieważ markowe torebki czy najnowsze gadżety elektroniczne są oznaką wysokiego statusu w tym bardzo zhierarchizowanym społeczeństwie. Tutaj jeszcze nie czuć tak bardzo różnicy między naszymi kulturami. Zaczynają się one wtedy, kiedy dochodzi do formalizacji związku (chociaż w wielu przypadkach już i wcześniej).
Żeniąc się z Tajką, żenisz się z całą jej rodziną. Na mężczyznę spada obowiązek finansowego wsparcia. Badanie rządowe przeprowadzone w 2004 roku wykazało, że ponad 15 000 kobiet z prowincji Isaan wyszło za mąż za obcokrajowca i co miesiąc wysyłało do domu łącznie 122 miliony bahtów tajskich (3,7 miliona dolarów) na wsparcie swoich rodzin. A rodziny w Tajlandii są duże, wielopokoleniowe.
Na początku było cudownie.
Michel, Francuz, szef mojej koleżanki, zorientował się jednak, że motyle w brzuchu już dawno umarły, kiedy to kolejny raz musiał sięgnąć do kieszeni, bo „bawół zachorował i nie daje mleka”. Oprócz bawoła wspomóc finansowo trzeba było również siostrę, która straciła pracę, wujka, który rozkręcał biznes oraz dziadka potrzebującego pieniędzy na leki.
Nie wspominając już o tym, że przed ślubem musiał zapłacić sin-sod, czyli posag pieniężny, który w Tajlandii należy się rodzicom wybranki za to, że odbiera im się córkę. Podkreślamy to jeszcze raz. W Tajlandii to mężczyzna płaci posag! Sin-sod daje pewność, że pan młody jest w stanie finansowo utrzymać córkę i opiekować się nią, czego oczekuje się w tajskiej kulturze. Wysokość posagu zależy od wielu czynników, np. stopnia edukacji dziewczyny.
Proza życia codziennego również niesie ze sobą sporo różnic kulturowych.
W pięknych, tradycyjnych drewnianych domach na palach wszyscy członkowie rodziny śpią w jednym pomieszczeniu. Trudno tu o prywatność. Najczęściej nie ma klimatyzacji. Matki śpią w jednym łóżku z dziećmi, często aż do dziesiątego roku życia.
Tom, kolega z pracy, który ma żonę Tajkę, na samą myśl o odwiedzeniu jej rodziny dostaje ataku paniki. Dlatego zamiast jeździć na tajską wieś w odwiedziny, wolał, żeby teściowa zamieszkała z nimi w dwupokojowym mieszkaniu. Tomowi nie podoba się również zabobonność Tajów. Gdy opowiada, że jego żona wierzy w istnienie mnicha, który potrafi rozmawiać ze słoniami, załamuje ręce.
W kwestii przesądów sporo do powiedzenia ma również Mark, który kilka lat temu miał się przeprowadzać do nowego domu. Był już spakowany, wszystkie kartony załadowane do ciężarówki, kiedy matka jego wybranki stwierdziła, że przeprowadzka dziś jest absolutnie niemożliwa. Mnich powiedział, że ten dzień to pechowa data na tę czynność.
Tajlandia to kraj, w którym rodzina jest najwyższą wartością.
Tajowie kochają małe dzieci. Gdy te jednak dorastają, obowiązkiem, z reguły tych najstarszych, jest pomoc finansowa dla rodziny albo wręcz jej utrzymanie (mówimy tu o sytuacji, kiedy dzieci już jako dorośli pracują w mieście, a ich rodziny zostały na wsi). Dzieci to inwestycja, która zawsze się zwraca. To jak polskie powiedzenie: „kto mi poda szklankę na starość”, tylko w bardziej rygorystycznej wersji. Dlatego Tajki z reguły chcą mieć dzieci.
Sponsoring rodziny,
niewygody życia codziennego czy wiara w zabobony, to wszystko schodzi jednak na drugi plan, kiedy w grę wchodzi uczucie. A o nie nietrudno, bo Tajki słyną z urody. Kultura tajska różni się jednak od naszej; tradycyjnie kobiety przyjmują bardziej uległe role, mówią cicho i często mają więcej obowiązków rodzinnych.
Tajki lubią się troszczyć o swoich facetów, przygotowując posiłki i dbając o dom. Jedno z tajskich przysłów mówi, że jeśli żona dobrze gotuje, mąż będzie kochał ją do końca życia. Mnogość różnic kulturowych sprawia jednak, że i one ze swojej strony doświadczają szoku kulturowego. Szczególnie kiedy decydują się na wyjazd do kraju małżonka.
Bezpłatny kurs rozwiązywania potencjalnych problemów w małżeństwach międzyrasowych
W 2017 agencja Reuters donosiła, że tajlandzkie Ministerstwo Rozwoju Społecznego i Bezpieczeństwa Ludzkiego zaczęło oferować ciekawą inicjatywę. Bezpłatny kurs rozwiązywania potencjalnych problemów w małżeństwach międzyrasowych. Jednodniowy bezpłatny trening miał pomóc Tajkom pozostającym w małżeństwach międzyrasowych uniknąć potencjalnego ryzyka oszustwa lub stania się ofiarą handlu ludźmi podczas wyjazdu za granicę z mężem obcokrajowcem.
Przez wiele Tajek, zwłaszcza z biedniejszych prowincji w północno-wschodniej Tajlandii, małżeństwo z obcokrajowcem jest postrzegane jako sposób na poprawę swojego statusu ekonomicznego. Jednak baśniowe marzenia są często w rzeczywistości bardzo rozczarowujące.
Rodzinność Tajów sprawia, że takie wyrwanie ze środowiska, brak bliskich wokół, zimne dni czy chociażby brak znanych smaków czy produktów sprawiają, że kobiety często decydują się na powrót do domu. Albo żyją przez pół roku z partnerem a kolejne pół spędzają w swoim kraju.
Recepta na udany związek nie istnieje.
Znam bardzo dużo szczęśliwych mieszanych małżeństw i równie dużo takich, które z biegiem czasu rozpadły się z powodu braku komunikacji. Warto jednak poznać kulturę, z której wywodzi się nasz partner i zwyczaje, jakie panują w jego kraju, by kiedy przyjdzie do płacenia za bawoła, co to mleka nie dawał, nie protestować, tylko zachować zimne serce jai yen i przyjąć to na klatę. Co kraj, to obyczaj!
Źródła:
W Polsce znany jest odpowiednik posagu, ale wnoszony przez mężczyznę: wiano. Rozumiem, że tu ciekawostka polega na tym, że posagu nie ma, jest tylko wiano?