Felietonybroń

Zaledwie dwa tygodnie temu zaczął się rok szkolny. Wraz z nim zaczął się lęk o dzieci, a dokładnie o ich bezpieczeństwo w szkole. Wszyscy żyjemy tragicznymi wydarzeniami w Apalachee High School pod Atlantą, w stanie Georgia. Czternastoletni Colt Grey zastrzelił w ubiegłym tygodniu cztery osoby a ranił dziewięć. Strzelał z broni, którą dostał od swojego ojca pod choinkę. Po blisko pięciu latach mieszkania w Stanach Zjednoczonych nadal mnie to przeraża i zadziwia – jak broń może być prezentem gwiazdkowym? I czy to normalne, żeby ojciec pakował w papier świąteczny i kładł pod choinkę karabin automatyczny AR-15? 

Zarówno Colt Grey jak i jego ojciec zostali aresztowani i od piątku trwają ich przesłuchania. Najczęściej właśnie tak wyglądają strzelaniny w amerykańskich szkołach. Sprawca masakry to zazwyczaj były lub, jak w  przypadku strzelaniny pod Atlantą, aktualny uczeń szkoły. Uczeń, który z jakiegoś powodu chce się zemścić na nauczycielach i kolegach. 

Według CNN masakra w Widmer pod Atlantą to czterdziesta piąta masowa strzelanina w szkole w tym roku. Najczęściej w takich momentach pojawiają się wyliczenia i statystyki. W 2024 sytuacja nie jest aż tak tragiczna, bo na przykład w roku 2022 było o wiele gorzej, co przeraża.

Pamiętam, że dwa lata temu przez dłuższy czas nie mogłam spać. Całym krajem, a szczególnie Teksasem, stanem w którym mieszkam, wstrząsnęła masowa strzelanina w szkole podstawowej w Uvalde. Z rąk osiemnastoletniego Salvadora Ramosa zginęła cała klasa. Przez wiele tygodni relacje z Uvalde, miasta, z którego pochodzi znany aktor Matthew McConaughey, odwiedzał zresztą wielokrotnie miejsce masakry, były w mojej głowie jak żywe. Nie potrafiłam normalnie funkcjonować. Lęk o jadące rano do szkoły dzieci był tak wielki, że nie pozwalał zasnąć. 

Tymczasem były prezydent Donald Trump nie przestaje mówić, że “złego człowieka z pistoletem może powstrzymać tylko dobry człowiek z bronią”.

Te słowa są bardzo smutne, ale prawdą jest, że republikanie popierają jego opinię i nie dostrzegają w niej żadnych problemów. Uważają, że to nie broń zabija, tylko zły człowiek. Powołują się na drugą poprawkę do Konstytucji, która gwarantuje obywatelom prawo do posiadania broni. Tak rozumieją ich prawo do wolności.

Kilka lat temu wróciłam na studia i zostałam studentką Brookhaven College w Dallas. W ramach zaliczenia jednego z przedmiotów pisałam artykuły na różne tematy do gazety studenckiej. Mój felieton będący krytyką zbyt łatwego dostępu do broni w USA miał najmniejszą poczytność. Komentarze nie stroniły od wypowiedzi typu: „dlaczego cudzoziemcy wtrącają się w nasze sprawy”, „dzięki broni czujemy się bezpieczni” i żeby lepiej  „pisać o dekoracjach i kostiumach na Halloween”.

Pierwszy raz przyjechaliśmy do Stanów w 2012 roku na trzyletni kontrakt męża. Moja dziesięcioletnia wówczas córka, wróciwszy z rozpoczęcia roku szkolnego, powiedziała mi, że mieli pogadankę o tym, co zrobić, jeśli do szkoły wejdzie zły człowiek. Początkowo byłam przerażona. Potem zrozumiałam, że to standardowa procedura. Uświadamia się dzieci, jak mają się zachować, jeśli do takiej sytuacji dojdzie. Na przykład wskazuje im, gdzie mogą się schować. Takie zajęcia organizowane są cyklicznie, zawsze na początku nowego roku szkolnego.

Córka pytała, dlaczego nie mamy broni w domu, tak jak inne rodziny.

Była jedynym dzieckiem w klasie, które odpowiedziało, że nigdy nie widziało na oczy pistoletu. Szokujące? Nie w Teksasie. Statystyki mówią, że na stu Amerykanów przypada sto dwadzieścia sztuk broni palnej, a w stanie Samotnej Gwiazdy może być ich dużo więcej. 

Wiele osób trzyma broń w specjalnych, wyeksponowanych gablotach. Zdarza się, że taka witryna jest umieszczona w centralnym miejscu posesji lub w garderobie czy gabinecie pana domu. W Teksasie to coś zupełnie normalnego i powszechnego. Mnie, polską emigrantkę szukającą od dłuższego czasu domu do kupienia, wciąż to szokuje. I powoduje, że widząc broń w domu na sprzedaż, przestaję być zainteresowana takim miejscem. Mam awersję do broni i nic na to nie poradzę. 

Wścieka i przeraża mnie także, że na drodze do szkoły mojego syna, której przejechanie zajmuje mi około dwudziestu minut, są aż trzy sklepy z bronią. Każdy ma wymyślną nazwę i szyld. W okresie świątecznym reklamuje je mikołaj zapraszający na promocję świąteczną. Normalnością jest również mężczyzna w kolejce do kasy, któremu broń luźno zwisa zza paska. Oraz agent nieruchomości, który na drzwiach samochodowych ma pistolet.

Czy kiedykolwiek zrozumiem Amerykanów i ich słabość do broni?

Nie sądzę. Dla mnie to barbarzyństwo, według mnie broń nie jest potrzebna zwykłemu zjadaczowi chleba. Powinna być w rękach policji i wojska, tak jak w większości krajów na świecie, w tym w Polsce. Broni nie powinno się kupować w sklepach jak bułek w piekarni. W tak bardzo rozwiniętym kraju, gdzie prawie każdy w kieszeni ma najnowszego iPhone’a, po ulicach jeździ coraz więcej cyber trucks od Elona Muska i taksówek bez kierowcy – zaskakują takie barbarzyńskie zasady.

Ludzie z urazami postrzałowymi i twarzami zniekształconymi od broni palnej nigdy nie będą według mnie normalnością. Podobnie jak chirurdzy specjalizujący się w ranach  postrzałowych w kraju, który nie znajduje się w stanie wojny! Chodzę  na protesty i wspieram organizacje walczące z przestępczością z użyciem broni palnej.

Moją bohaterką jest aktywistka i polityczka z Arizony – była kongresmenka Gabby Giffords, która w 2011 przeżyła w Tuscon zamach na swoje życie. Po wielu latach żmudnej rehabilitacji wciąż  cierpi na afazję i mówi z wielkim trudem. Ale zamach i ciężkie powikłania po postrzale  w głowę nie zniechęciły jej i nadal walczy z przemocą z użyciem broni. 

Lubię Stany.

Lubię amerykańskie podejście do nauki, sportu, amerykańska mentalność zwycięzcy też do mnie przemawia oraz poczucie, że trzeba mieć marzenia, bo jak tu mówią sky is the limit. Wiele rzeczy jest w USA  wartych naśladowania. Ale jednej kwestii nigdy nie zaakceptuję –  tej plagi przemocy z użyciem broni palnej.

A dopóki sklepy z bronią będzie można spotkać na każdym rogu, a broń będzie traktowana przez społeczeństwo jak prezent gwiazdkowy, to nic się nie zmieni. Mimo że rozsądne postulaty wracają ze zdwojoną siłą przy okazji każdej strzelaniny – żaden prezydent, senator czy kongresmen nie zbliżyli się w ostatnich dekadach do ich spełnienia.

W incydentach z użyciem broni palnej ginie rokrocznie w Stanach Zjednoczonych ponad 40 tysięcy osób. Lobby strzeleckie ma się wciąż dobrze a szanse na radykalną zmianę prawa są wciąż niewielkie. 

Ludmiła Mituła

3.6 5 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze