W złotych butach na pogrzeb
Scenka 1 Siedzę na balkonie, przez cały dzień z domu naprzeciw z pełną mocą dudni coś w rodzaju gruzińskiego disco-polo. Nagle wszystko milknie w pół piosenki, a z domu rozlega się żałosne zawodzenie „oj deda, deda, dedaaaaa….” (gruz. „o mamo, mamo”). Aha, czyli ktoś umarł. Zawodzenie nie milknie ani po godzinie, ani po dwóch, zmienia…