Miłość umiera ostatnia. Z podróży po Korei Północnej.
Ona. Delikatnie musnęła go dłonią po jego dłoni. Ciemnej i szorstkiej. Z kciukiem przerwanym w połowie, jakby go kiedyś przeciął, krojąc rano czerstwy chleb lub obierając fioletowe z zimna i twarde jak kamień ziemniaki, by nakarmić głodne i zwinięte jeszcze w nocny kłębek dzieci, którym znów śniła się długa i kręta droga do szkoły. Po…