FelietonyKulturairlandia

Dzień Świętego Patryka, przypadający w tym roku w piątek, jest jedynym w swoim rodzaju festiwalem i okazją do dumnego zaprezentowania irlandzkich tradycji, celtyckich korzeni, przynależności czy sympatii do tego pięciomilionowego narodu i jego kultury.

Wprawdzie na świecie do irlandzkich korzeni przyznaje się ponad 80 mln osób ( z czego 40 mln w USA), to nigdzie nie świętuje się tego dnia z takim rozmachem jak w Irlandii.

Irlandia celebruje swoją bogatą tradycję – muzykę, taniec, historię, mitologię a wszystko okraszone jest… irlandzkim poczuciem humoru. W tym dniu ludzie starają się wyłuskać z najgłębszych zakamarków umysłu zapomniane irlandzkie zwroty i ich używać, bo na co dzień posługują się językiem angielskim. Obowiązkowo trzeba wypić gęstego Guinnessa, do którego panie często dodają odrobinę syropu z czarnej porzeczki dla złagodzenia smaku.

Wszystkie restauracje, a szczególnie puby, pracują na zwiększonych obrotach, a ilość zamawianej ryby z frytkami sięga zenitu. Dla Irlandczyków ten dzień to świętość i kto może, bierze wolne. Ponieważ jest to święto narodowe, wszystkie instytucje publiczne są zamknięte.

Co ciekawe, samo imię Patryk nie jest już tak popularne jak kiedyś, choć w każdej rodzinie wciąż znajdziemy jakiegoś Paddiego, Pata, Patsy czy Patty.

W narodzie stały się popularne imiona bardziej nowoczesne bądź celtyckie, często w oryginalnej pisowni, a Patrick kojarzący się przede wszystkim z katolicyzmem stał się raczej przestarzałą opcją w społeczeństwie, które wyraźnie rozluźniło swoje przywiązanie do Kościoła. Tak czy inaczej Patrick i jego kuzyni wciąż mogą liczyć na darmowego Guinnessa.

Współcześnie to imię najczęściej występuje w nazwach szkół, klubów sportowych, firm przewozowych czy turystycznych. Brzmi swojsko, budzi zaufanie, podtrzymuje tradycję i działa jak magnes na turystów, szczególnie amerykańskich.

W tym dniu w sklepach można kupić świeżą koniczynę, którą przypina się do ubrania albo obdarowuje się nią bliskich.

Dominujący kolor święta to oczywiście zielony, można się też ubrać w kolory flagi, czyli na zielono-biało-pomarańczowo. Można też zakupić kartki okolicznościowe i dzielić się radością z innymi.

Paddy’s Day, jak się powszechnie określa ten dzień, jest świętem głównie świeckim i choć od działalności świętego Patryka datuje się początki chrześcijaństwa na wyspie, to obecnie mało kto odwiedza kościół w ten dzień. Zdecydowana większość wybierze się na paradę jako obserwator albo kroczący dumnie środkiem miasta uczestnik.

Święty Patryk nie był Irlandczykiem, urodził się w IV wieku w Wielkiej Brytanii, został porwany i przywieziony na Szmaragdową Wyspę. Podobno to za jego sprawą nie ma na niej węży, które Patryk wypędził.

Parada to punkt kulminacyjny całego dnia, odbywa się bez względu na pogodę, a marcowa irlandzka aura jest zazwyczaj wietrzna, deszczowa i zimna.

W lokalnych paradach biorą udział wszelkiego rodzaju grupy, niekoniecznie irlandzkie, działające na terenie danego miasta czy miasteczka oraz zaproszeni goście.

Prezentują się kluby sportowe, artystyczne, grupy muzyczne, efektowne orkiestry, skauci, lokalne zrzeszenia – od rolników poprzez miłośników motorów, traktorów, rowerzystów do reprezentacji szkół i grup przedszkolnych. Uczestnicy parady chwalą się stworzonymi specjalnie na tę okazję atrakcjami – smokami, wehikułami, ogromnymi manekinami, atrapami biskupów, świętych czy Elvisa. Fantazja to drugie imię wielu Irlandczyków.

Tysiące ludzi przyjeżdżają na paradę z odległych okolic, a nawet z zagranicy, żeby kibicować, wiwatować, klaskać i machać do uczestników. Szczęściarze okupujący górne piętra pobliskich budynków mają pierwszorzędny widok. Turyści przebywający w ten dzień w Irlandii, szczególnie w dużych miastach jak Dublin, Cork czy Galway, mają co wspominać a liczba zdjęć robionych podczas parady jest astronomiczna! Nikt też nie odmówi pozowania do zdjęć, wszyscy są w znakomitych humorach.

Z dumą prezentują się także mniejszości narodowe, w swoich egzotycznych, narodowych strojach, przebraniach, często z instrumentami.

Polacy, jako największa mniejszość w Irlandii, też biorą udział w paradzie

jako członkowie swoich szkół czy klubów albo reprezentując polskie szkoły, biblioteki czy organizacje charytatywne. Przykładowo, w tym roku parada w Cork odbędzie się pod hasłem „Stulecie opowieści”, więc rodacy z dumą pokażą smoka wawelskiego i innych bohaterów polskich legend.

Irlandczycy nie wstydzą się swojego pochodzenia,

szczycą się tym, że są wszędzie (prawie jak Polacy), są bardzo lubiani (i lubiący innych), a ich kraj jest znany jako the land of a thousand welcomes. W Chicago od 61 lat rzeka na ten dzień zmienia swój kolor na zielony, a irlandzki premier corocznie przyjeżdża do Białego Domu z irlandzką koniczyną jako symbolem przyjaźni. Trójlistna koniczyna (shamrock) jest symbolem narodowym Irlandii i także ma związek ze św. Patrykiem, który użył jej do objaśnienia pierwszym chrześcijanom istoty Trójcy Świętej.

To wspaniały, kolorowy festiwal, który warto odwiedzić!

Edyta O’Callaghan

5 5 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Awatar użytkownika
Kasia
1 rok temu

Pamietam moj pierwszy Paddy’s Day w 2005 roku. Wspaniale przezycie! Ale po kilku latach mieszkania w Dublinie, zaczelam unikac centrum misata wlasnie w ten dzien/weekend. Pijanstwo i chaos, zablokowane ulice, drozyzna. Jednak inaczej patrzy sie na takie atrakcje z perspektyey turysty a inaczej z pespektywy mieszkanca. Ale mimo wszystko, zawsze jakos fajnie udalo mi sie celebrowac. W gronie znajomych, na jakiejs domowce, oczywiscie poprzebiranii, pomalowani itd. Mieszkalam 12 lat w Irlandii, juz prawie 7 lat minelo odkad sie z niej wyprowadzilam. I w tym roku poraz pierwszy zapomnialam o dniu Sw Patryka. Chyba pomalu trace swoja ” irlandzkosc ” na… Czytaj więcej »

trackback

[…] pozostałościami po szaleństwach sobotniej nocy na chodnikach miasta. Przeprowadzamy się na irlandzką wieś. Będzie czyste powietrze, natura, spacery, wolność i mało […]