Zapraszamy dziś na pierwszy wywiad z naszą Klubowiczką. Dorota od kilkunastu lat mieszka na Tajwanie. Ma męża Tajwańczyka oraz troje dzieci – 2 dziewczynki i chłopca. Na Tajwanie są bardzo znaną rodziną, a dzieci odnoszą znaczące sukcesy. Jak to się stało, że Polka stała się sławna na drugim końcu świata? Poznajcie tę wyjątkową historię!

Jak to się stało, że zamieszkałaś na drugim końcu świata? Co przywiodło Cię na Tajwan?

Mieszkam tu od ponad 13 lat. Moje związki z Tajwanem są jednak dużo wcześniejsze – pierwszy raz przyjechałam na Formozę w 1993 roku! I już wtedy poznałam mojego męża (ślub wzięliśmy trzy lata później, gdy oboje skończyliśmy studia). Po ślubie od razu wyjechaliśmy do USA, gdzie urodziła się Zosia, która w tym roku skończy 18 lat.

Po trzech latach w USA postanowiliśmy przenieść się do Europy i tak wylądowaliśmy w UK. Tam Zosia zaczęła chodzić do przedszkola montessoriańskiego, a ja wróciłam na studia, by bliżej poznać edukację metodą Marii Montessori. Studiowałam, zajmowałam się dzieckiem i domem i odbywałam praktyki w przedszkolu Zosi. Życie w UK było cudowne! Aż do chwili gdy mąż stracił pracę i musieliśmy natychmiast opuścić wyspę (były to jeszcze czasy przed przystąpieniem Polski do Unii, więc nie mogłam tam pracować bez specjalnego pozwolenia).

I tak po trzech latach w UK znowu musieliśmy się spakować, sprzedać dopiero co kupiony i urządzony dom i przenieść się na Tajwan.

Jakie uczucia towarzyszyły Ci przy podejmowaniu tej decyzji? Co czułaś, kiedy tam zamieszkałaś?

Nigdy nie chciałam mieszkać na Tajwanie, nigdy nie chciałam wychowywać tu dzieci. Przyjechałam tu z myślą o szybkim wyjeździe, miał to być jedynie przystanek na czas szukania nowej pracy. Tak się nie stało, po niecałym roku urodził się Jaś. A pracy w innym zakątku świata jak nie było tak nie było. Nie pozostało nam nic innego jak w końcu znaleźć jakieś lokum dla siebie (do tej pory mieszkaliśmy z teściami i szwagierkami) i otworzyć resztę pudeł. Była to bardzo trudna jak dla mnie decyzja.

Mieszkaliśmy w samym centrum miasta (mogłabym to porównać do roku Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich w Warszawie) – brak zieleni, hałas uliczny, mnóstwo samochodów, autobusów i skuterów, smród, zanieczyszczenie powietrza, upał. Nawet okna nie można było otworzyć. Cierpiałam bardzo, nie lubię tłumów, nie lubię dużych miast. W końcu, po kolejnych trzech latach, znowu się przeprowadziliśmy, ale tym razem w obrębie tego samego kraju – wynieśliśmy się z miasta w góry. I tu odżyłam! W końcu było czym oddychać, gdzie wyjść z psem i dziećmi na spacer. Zamiast klaksonów samochodów można było słuchać śpiewu ptaków i cykad.

A jak teraz się tam czujesz? Co się zmieniło od tego czasu?

Minęło już tyle lat na Tajwanie i teraz mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że żyje się tu bardzo … wygodnie.

W ciągu tylu lat nasz status zwykłej mieszanej rodziny uległ również znacznej zmianie. Staliśmy się rodziną rozpoznawaną na ulicy, w metrze, w autobusie czy w restauracji. Nie ma tygodnia by ktoś nie podszedł do mnie, do męża lub do któregoś z dzieci z zapytaniem czy to rzeczywiście my. Skąd ta popularność? Kilka lat temu napisałam z mężem po chińsku książkę, o tym jak wychowujemy nasze dzieci w naszej “międzynarodowej szkole” (tytuł książki w przetłumaczeniu na polski to “Moja rodzina to międzynarodowa szkoła”). Książka została wydana przez jedno z największych wydawnictw na Tajwanie. Wydawca zorganizował wiele spotkań z czytelnikami (przez pół roku, co tydzień lub dwa mieliśmy takie spotkania). Były też wywiady w radio, w programach telewizyjnych, artykuły o nas w czasopismach. I tak po prostu wieść się rozeszła, że jest taka “mieszana” rodzina co wychowuje i uczy (wtedy dwójkę) dzieci w domu. Dzieci, które nie tylko mówią po chińsku, ale i po angielsku i po polsku, a ich mama również zna chiński.

11720772_1053161781360597_148604346_o

plakat promocyjny książki

11724905_1053161808027261_716292460_o

na jednym z nagrań telewizyjnych

Już wcześniej byliśmy znani, ale głównie wśród homeschoolingowych rodzin, po ukazaniu się książki inni rodzice zaczęli się nami interesować. Ciekawiło ich głównie to jak można uczyć dzieci w domu w trzech językach naraz.

Jak udało Ci się tego dokonać, by dzieci płynnie używały tych trzech języków?

Dla nas od zawsze było to oczywiste, że każde z nas mówi do dzieci w swoim języku – ja po polsku, mąż po chińsku, a angielskiego dzieci uczą się “przy okazji” słuchając rozmów pomiędzy mną i mężem.

Od narodzin najstarszej córki wiedziałam, że będę mówić do niej tylko po polsku, że będę przekazywać jej wszystko co związane jest z polskością – kulturę, zwyczaje, literaturę, historię. Jeszcze przed ślubem ustaliłam z mężem, że niezależnie od tego gdzie będziemy mieszkać, to co roku będziemy latać do Polski.

Ten stały kontakt z Polską stał się dla mnie jeszcze ważniejszy, gdy pojawiły się dzieci. Chciałam by miały częsty kontakt z Dziadkami i resztą rodziny, by w Polsce również miały przyjaciół, by lubiły tam wracać. I udało mi się! Dzieci kochają Polskę! Lubią polską kuchnię, przyrodę, znają polską historię i literaturę. Po kilku miesiącach w domu na Tajwanie, zaczynają pytać się kiedy znowu pojedziemy do Polski.

Jak radzisz sobie z tęsknotą za Polską, z odległością? Jak utrzymujesz znajomości i przyjaźnie z rodakami w Polsce?

Dzieci mają w Polsce swoich kolegów i koleżanki, z którymi są w stałym kontakcie (teraz dzięki Facebookowi i Skype, nie jest to trudne). Niektórzy znajomi odwiedzili nas już na Tajwanie, a inni planują to zrobić w najbliższym czasie. Dzieci, jak i ja, żyją w dwóch krajach, dwóch kulturach i chyba dobrze im z tym.

Ja zawsze chętnie wracam do Polski, tam są moje korzenie, tam są znajomi. Mój mąż się dziwi, że pomimo odległośći i wielu lat poza krajem udaje mi się utrzymywać kontakt z tak wieloma znajomymi. Mam koleżanki z podstawówki, z liceum, ze studiów, z KIKu. Są to moje bratnie dusze, dziewczyny za którymi tęsknię szalenie, wiem, że na nie zawsze mogę liczyć, zawsze mamy o czym porozmawiać. Tęsknię za nimi szalenie! Teraz, gdy moja Mama została sama, moje koleżanki ją odwiedzają, dzwonią do niej i podtrzymują ją na duchu.

A jaka według Ciebie jest tajwańska polonia?

Tu na Tajwanie też jest sporo Polek, z roku na rok grupa polskich żon się powiększa. Dawniej często wszystkie razem się spotykałyśmy, teraz jest nas za dużo, by spotkać się razem, więc potworzyły się grupki. Jednak chociaż jest nas tu dużo, to znajomości tutaj zawarte nie mają dla mnie aż takiego znaczenia. Przez pierwszych kilka lat cieszyłam się z każdej nowo nawiązanej znajomości, jednak … akurat te dziewczyny, z którymi byłam bliżej po kilku latach wyjechały. Teraz nie mam już serca, by nawiązywać nowe bliskie znajomości.

Jeszcze dwa lata temu starałam się scalić Polonię na Tajwanie, ale teraz nie mam już do tego serca ani sił. Dawniej pomagałam lub wręcz sama organizowałam grille, spotkania opłatkowe, poświęcenie pokarmów w Wielką Sobotę, Andrzejki, czy też po prostu imprezy dla dzieci. Widzę jednak, że innym nie za bardzo zależy by pomóc w organizacji, a ja sama nie daję już rady. Wszyscy najchętniej przychodzą na gotowe, ale by pomóc … Teraz spotykam się raz w miesiącu z kilkoma polskimi i mieszanymi rodzinami na polskiej Mszy Św. i to wszystko. Trochę mi smutno z tego powodu, bo właściwie wszystkie dziewczyny się ode mnie odwróciły, ale takie jest życie.

Nie tylko ja mam coraz mniej znajomych na Tajwanie, ale moja najstarsza córka już w bardzo młodym wieku doświadczyła zawiści i odrzucenia ze strony rówieśników na Tajwanie. Dawniej była duszą towarzystwa w homeschoolingowym światku, ale dwa lata temu została przez starych znajomych kompletnie odrzucona. Dlaczego? Zosia, gdy miała 15 lat wzięła udział w największym konkursie dla modelek na Tajwanie i … ten konkurs wygrała. Modelingowanie nie było jej obce, bo odkąd przyjechała w wieku 4 lat na Tajwan, często pozowała do katalogów mody dziecięcej. Jest to zupelnie normalne by “białe” lub “mieszane” dzieci pozowały do zdjęć. Większość dzieci innych Polaków też miała przygodę z modelingiem.

Tak więc nagle Zosia stała się jeszcze bardziej rozpoznawalna – ilość wywiadów, zdjęć, plakatów była naprawdę niesamowita. Zosia świetnie sie bawiła, wiedziała jednak, że kariera jedynie modelki to nie dla niej, chciała czegoś więcej, więc nie podpisała kontraktu z firmą, która organizowała ten konkurs. Została wolnym strzelcem. Dzięki temu może przyjmować tylko te oferty pracy, które jej się podobają, nie musi na przykład stać przez cały dzień roznegliżowana przy jakimś samochodzie na targach motoryzacyjnych. Bierze za to udział w programach telewizyjnych dla dzieci i młodzieży, nagrywa tylko te reklamy, które uważamy za wartościowe, gra w teatrze. Nie poświęca całego swojego czasu pracy modelki, ale również zajmuje sie filmowaniem i edytowaniem filmów (dla siebie i dla innych), a w zimie pracuje w Japonii jako instruktorka narciarstwa. No właśnie – mieszkając na tropikalnej wyspie moje dzieci uwielbiają sporty zimowe. Zosia, zanim zajęła się profesjonalnie narciarstwem, przez wiele lat uprawiała łyżwiarstwo figurowe. Kilka lat temu zdobyła piersze miejsce w Azji w zawodach dla juniorów i … powiedziała, że ma dosyć. Dopięła swego, pokazała wszystkim, że jest najlepsza i od tego czasu nie nałożyła już ani razu łyżew.

Wracając do znajomych Zosi – niestety inne dzieci nie mogły pogodzić się z tym, że ich koleżanka występuje w TV, że odnosi sukcesy i po prostu się od niej odwrócili. Teraz Zosia ma zupełnie inną grupę znajomych, starszych od niej, ale tym samym mądrzejszych.

11720333_1053161978027244_2009190841_o

Dorota, Zosia i Ania – finał konkursu modelingowego

11728144_1053161834693925_779531317_o

dzieci na nartach

Prowadzicie bardzo ciekawe życie. Czy zainteresowanie Waszą rodziną zawdzięczacie wyłącznie wspomnianej książce oraz niezwykłym sukcesom córki?

W tym roku ponownie głośno o nas w mediach – tym razem z powodu najmłodszej córki, Ani. Ania jest pół Tajwanką, pół Indonezyjką. Dwa lata temu, w dzień po jej trzecich urodzinach, Ania stała się częścią naszej rodziny. Adopcja nie jest “popularna” na Tajwanie, a wręcz przeciwnie często spotyka się z niezrozumieniem. Dlatego też postanowiliśmy z mężem i starszymi dziećmi, że nie będziemy ukrywać faktu, że adoptowaliśmy Anię (a byłoby to łatwe, bo Ania wygląda zupełnie jak Zosia jak była mała). Chcemy by Tajwańczycy zrozumieli jakim szczęściem i radością może być przyjęcie do swojej rodziny opuszczonego dziecka. W związku z tym historia naszej powiększonej rodziny również znalazła się w mediach. Ania jest bardzo mądrą dziewczynką i na pewno tak jak jej siostra, wiele w życiu osiągnie.

Nie wspomniałam jeszcze o Jaśku, moim dwunastolatku. Jaś również odnosi sukcesy, ale w zupełnie innej dziedzinie niż jego starsza siostra, w muzyce. Jasiek jest bardzo utalentowany muzycznie – gra na pianinie i saksofonie, sam komponuje. Miał już kilka występów i na scenie i w TV. Teraz planuje zawiązać grupę muzyczną z dwójką kolegów. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

11725114_1053162001360575_913469961_o

Zastanawiasz się czasem, jakby to było, gdyby Twoje losy nie były związane z Tajwanem?

Czasami zastanawiam się czy to wszystko byłoby możliwe w Polsce. Pewnie nie. W Polsce żyłabym sobie cichutko, nikt by mnie ani moich dzieci nie rozpoznawał na ulicy, podobizny dzieci nie wisiałyby na billbordach, a ja z mężem nie byłabym zapraszana na konferencje rządowe (edukacyjne, imigracyjne). Nie wygłaszałabym przemówień, nie rozdawała podpisów, nie dawała prezentacji. Byłabym po prostu żoną i matką. Pewnie musiałabym pracować od-do 5 dni w tygodniu, a dziećmi zajmowałaby się babcia lub niania. Życie byłoby zupełnie inne. Ale czy lepsze? Czy gorsze? Po prostu inne.

_____________

Zapraszamy na blog Doroty: Babel School in Taiwan

Rozmawiała: Malwina Hristova

0 0 votes
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
16 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Anna Sikora
8 lat temu

Prześwietlenie wywiad. Bardzo mi się spodobał. Jest taki pogodny i pozytywny mimo niektórych doświadczeń na zakrętach życia. Podziwiam. Ogromną wartością musi być osobista znajomość z Wami.

Awatar użytkownika
Dorota Wernik
8 lat temu
Odpowiedz  Anna Sikora

Dzięki wielkie za miłe słowa 🙂

Sylwia z Garoterapia77

super wywiad . Brawo Dorotka , Brawo Malwina i Brawa dla dzieci i męża . Cudowna rodzina .

Awatar użytkownika
Dorota Wernik
8 lat temu

🙂

Agnieszka Korzeniewska
Agnieszka Korzeniewska
8 lat temu

Przeczytalam jednym tchem, polknelam po prostu ze lzami w oczach! jestescie wspaniala, barwna, nieprzecietna rodzina! Podziwiam was za wasza madrosc w wychowyaniu dzieci. Pozdrowienia z Belgii 🙂

Awatar użytkownika
Dorota Wernik
8 lat temu

Pozdrawiam z Tajwanu i serdecznie do nas zapraszam!

Awatar użytkownika
Natalia B
8 lat temu

Szkoda, że Polonia… Sami wiecie.

Awatar użytkownika
Dorota Wernik
8 lat temu
Odpowiedz  Natalia B

Niestety … Będę jeszcze próbować, może z “nowymi” dzewczynami, bo tych cały czas przybywa (i małe mieszane dzieci się ciągle rodzą 🙂 )

Lalla
Lalla
8 lat temu

Niesamowicie jesteście!!!

Agnieszka Kw
Agnieszka Kw
7 lat temu

Wow! przeczytalam te historie jednym tchem…gratuluje!!! Swietna rodzina! Oby wiecej nas takich 😉

Awatar użytkownika
Dorota Wernik
7 lat temu
Odpowiedz  Agnieszka Kw

Dziękuję bardzo!

Skylar
7 lat temu

wspaniały wywiad. jesteś świetną i mądrą osobą, z której warto brać przykład. dużo, dużo powodzenia ze wszystkim 🙂 dla całej rodzinki.

Awatar użytkownika
Dorota Wernik
7 lat temu
Odpowiedz  Skylar

Dziękuję i pozdrawiam!

Awatar użytkownika
7 lat temu

Uwielbiam wracać do tej rozmowy. Wasza rodzina to marzenie<3

Awatar użytkownika
Dorota Wernik
7 lat temu
Odpowiedz  Karolina S.

Dzięki, dzięki!

Grazyna Jensen
Grazyna Jensen
5 lat temu

Bardzo realistyczny I szczery opis życia “mieszanej” rodziny na Tajwanie.
Podziwiam brawurę i cierpliwość Doroty.
Szkoda ze mieszkamy na przeciwnych końcach wyspy bo na pewno miałybyśmy wiele wspólnych tematów na pogawędki i -kto wie-być może pomysły na wspólne projekty. Mimo tego, ze na homeschooling moich własnych dzieci już za późno to zawsze byłam/jestem ogromna fanka domowej edukacji. Gorące pozdrowienia z Kaohsiung.