Obojętność

to uczucie najlepiej opisujące mój stan, kiedy, siedząc na jakiejś rodzinnej imprezie, słucham zachwytów ciotek, wujków, babć, dziadków, matek i ojców nad ich dorosłymi pociechami, połączonych z dezaprobatą dla mojej życiowej drogi. Karcą mnie za emigrację na zgniły zachód, za upadek moralny, jakiemu tam się oddaję (a jakże!), za brak poparcia dla JEDYNYCH słusznych polityków, wreszcie za bycie niezależną.

Tak prawdziwa Polka się przecież nie zachowuje. Prawdziwa Polka, ich zdaniem, powinna, koniecznie przed trzydziestką, mieć przede wszystkim męża oraz dzieci. Bez dzieci małżeństwo się dla nich nie liczy. Bo i po co być z facetem, jeśli nie w celu posiadania potomstwa?

Druga sprawa to moje liczne hobby.

Lubię czytać i regularnie uprawiam sport. Istna perwersja, bo skąd niby mam na to czas? Ach tak, rzeczywiście, skoro mam tyle wolnego czasu, na pewno zaniedbuję męża, a w domu z każdego kąta wyziera brud. Moi przodkowie po kądzieli nie mieli przecież ani minuty wytchnienia, co oznaczało ciężką, uczciwą harówkę dla rodziny i społeczeństwa, ale co ja mogę o tym wiedzieć. Przegrałam swoje życie.

Wszyscy krewni zerkają więc na mnie z politowaniem i kiwają głową.

Chcą mi tym samym dać do zrozumienia, że jestem dla nich życiowym nieudacznikiem. Snując niekończącą się opowieść o tym, co osiągnęły ich dzieci, patrzą na mnie pytającym wzrokiem, wypowiadając w myślach słowa: A czym ty możesz się pochwalić? Nie masz nawet własnego domu czy mieszkania, choćby na kredyt. To fakt, rzeczywiście nie zdecydowałam się związać, trwalszą niż małżeństwo, umową prawną z bankiem. Rodzina mówi, że jest tak, ponieważ nie szukam stabilizacji.

Porównano mnie nawet do bańki mydlanej na wietrze. W tej chwili wznoszę się ponad pył tego świata, oglądam go z góry, wygrzewam się w słońcu, ale wzbijając się coraz wyżej i wyżej, moja bańka w końcu pęknie, a ja wyląduję na gołej d…pie.

Oczywiście dostało mi się również za związek z NIEpolakiem, a jakże!

Spotkana na ulicy mojego miasta znajoma, dowiedziawszy się, że mieszkam w Niemczech, natychmiast zapytała, jak często odwiedzamy krewnych wybranka mojego serca… w Turcji. Wyraziła także swoje zaniepokojenie moim życiem prywatnym z TAKIM człowiekiem, bo WIADOMO jacy ONI są. Nie pozwoliła mi nawet dojść do słowa i wytłumaczyć, że się myli, ponieważ bardzo się śpieszyła. Była umówiona na kawę z psiapsiółką, to sobotni luksus, na który sobie pozwalała.

Na samym początku mojej emigracji te docinki ze strony rodziny, znajomych i osób, które kiedyś uważałam za przyjaciół, burzyły mi krew.

Często zastanawiałam się dlaczego to robią. Początkowo starałam się nawet, przy użyciu logicznych argumentów, pokazać, że mimo opuszczenia Polski, nie zagubiłam tradycji przekazanych mi przez przodków. Z każdym kolejnym rokiem zdawałam sobie jednak sprawę, że to nie moi krewniacy mają być zadowoleni ze mnie, tylko ja sama z siebie. Dlatego dziś, kiedy słyszę o tym, że dla niektórych znaczę mniej niż zero, stukam się z nimi szklanką i piję za ich zdrowie i pomyślność. Może się im przydać, bo nienawiść i zazdrość zaprawdę skracają życie.

Justyna Michniuk

4 1 vote
Oceń artykuł
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze