Podchodzi do Ciebie z uśmiechem. Jednak zamiast wesołego „Dzień dobry!”, słyszysz „Ależ przytyłaś!”.
Co odpowiadasz?
Mnie wówczas przez głowę przelatuje bardzo dużo świetnych ripost: „A Ty nic się nie zmieniłaś – nadal jesteś fatalnie wychowana”, „A Ty jesteś głupia. Ale ja mogę schudnąć”, „A Ty jesteś stara i pomarszczona”, żeby wymienić tylko niektóre. Ale zaciskam zęby i milczę, z uśmiechem na ustach. Z uśmiechem politowania, ale próbuję nie okazywać, jak bardzo brzydzi mnie taki sposób prowadzenia pogawędki. Co mnie powstrzymuje? Ha, to w tym wszystkim najlepsze! Otóż, wyobraźcie sobie, gdybym zaserwowała mojej chińskiej cioteczce jedną z powyższych odpowiedzi, to JA wyszłabym na źle wychowaną krowę, choć to ONA sprawiła mi przykrość na samym początku! Mnie w sumie nie zależy… ale to najbliższa rodzina mojego męża. Wiem, że na swój sposób mnie lubią, tylko okazują to całkiem na opak. To znaczy: przyczepiając się do wszystkiego, co jest nie tak. Do tego, że nadal nie mówię idealnie po chińsku, choć przecież mieszkam tu już tak długo. Kij z tym, że sami mają problemy z wymową, bo władają wyłącznie kunmińską wersją mandaryńskiego, daleką od standardu. Kij również z tym, że nie władają żadnymi językami obcymi i to dzięki temu, że JA opanowałam ICH język możemy się w ogóle dogadać. Przyczepiają się też do tego, jak chowam dziecko. Nieważne, że ich latorośl, mając trzy lata, ledwo mówi, porusza się głównie w wózku albo na czyichś rękach i wrzeszczy, kiedy czegoś nie dostanie, a moja, mając niecałe dwa latka mówi trzema językami, swawoli od rana do wieczora i jest idealnym połączeniem aniołka i łobuza. Przyczepiają się podobno z troski. „Martwcie się sami o siebie” – samo ciśnie się na usta… ale znów zmilczam. Bo to najbliższa rodzina mojego męża, bo to bliska rodzina mojej córki, bo wiem, że ich nie zmienię, a tylko sama się będę denerwować.
Dlatego na słowa: „Ależ przytyłaś!” reaguję kiwnięciem głową i potwierdzeniem: ano, przytyłam.
„Nie martw się. Wszystkie Europejki tyją po dziecku. Przed ślubem są piękne jak księżniczki, a po dziecku grube jak świnie. Nic na to nie poradzisz. Takie geny. Miejmy nadzieję, że twoja córka figurę odziedziczy po ojcu” – cioteczka dokańcza z łaskawym uśmiechem, z lubością przenosząc spojrzenie z mojego tłustego, sześćdziesięciopięciokilogramowego cielska na własne zgrabne czterdzieści pięć. Tu już ciśnienie podniosłoby mi się na pewno, gdybym nie parsknęła śmiechem. To te „wszystkie Europejki” mnie tak rozbawiły. Ona pewnie zatrzęsłaby się z oburzenia, gdybym próbowała generalizować, że „wszystkie Chinki są źle wychowane” albo „wszystkie mają małe, skośne oczka i chorobliwie żółtą skórę”, sądząc tylko po niej i jej progeniturze. Sama jednak doskonale zna się na Europie, w której oczywiście nigdy nie była i Europejkach, z których osobiście zna tylko mnie. Ma informacje z pierwszej ręki, że my, Europejki, od Finek poczynając, a na Portugalkach kończąc, wszystkie jesteśmy tłustymi świniami od chwili, gdy zostajemy matkami. Mogłabym zawalczyć – pokazać zdjęcia kobiet, które ze szpitala po porodzie wychodziły w dżinsach sprzed ciąży (jak moja własna mama), zgrabnych czterdziestek z czwórką dzieci i tak dalej. Tylko… po co? Przecież nie uda mi się zmienić obrazu w jej głowie. Stereotyp i uprzedzenie zawsze wygra z wiedzą i świadomością, że generalizacje są bez sensu. Tak jest łatwiej. Przynajmniej im. Tym wszystkowiedzącym żabom, siedzącym na dnie studni.
Uśmiecham się więc do cioteczki po raz drugi i mówię, zgodnie z prawdą zresztą, że bardzo jej zazdroszczę figury. Wyraźnie usatysfakcjonowana odchodzi dręczyć kolejną duszyczkę, a ja oddycham głęboko. Kolejny rodzinny spęd dopiero za miesiąc.
Tak na prawdę ten tekst można rozciągnąć na cały świat. „Najlepiej się zna nie będąc w xyz..” :)- święte słowa.
No pewnie 🙂 Tylko… nie chciałam generalizować 😀
Krótkie, ale mocne. Mam ostatnio wrażenie, że jedna z największych umiejętności, jakich powinniśmy się nauczyć, żeby wytrwać w tym życiu względnie spokojnie, to radzenie sobie ze złością na niezasłużoną krytykę, wszechobecne chamstwo i prostactwo oraz ocenianie przez stereotypy. 3maj się. Pozdrawiam ciepło.
Powinni robić w szkołach kursy asertywności i „wychowanie do przetrwania w rodzinie” 😉
A mi wciąż gratulują kolejnej ciąży… Pomimo iż nawet w planach jej nie mam 😉 Ale w sumie całkiem zabawne sytuacje z tego wychodzą 😀
Pozdrowienia od kolejnej Matki Polki ważącej ponad 60kg 😉
Mnie teraz pytają, za ile miesięcy urodzi się braciszek dla Tajfuniątka 😉
To takie polskie typowe. Polak nie wytrzyma jak czegoś nie skomentuje! Pozdrowienia od matki Polki 65 kg mięśni!
Ale mnie tak komentują moje chińskie „ciocie”…
Zastanawiam się, czy tak rzeczywiście powinnaś to zostawiać. To napisawszy – przyznaję, że mnie samej często brakuje języka w gębie, kiedy ktoś wystrzeli z grubiańskim tekstem, na którym kompletnie nie byłam gotowa. Po ochłonięciu, zwykle kilka godzin później… ach, ileż ja mam ripost w rękawie! 🙂
Czasami się wykłócam 😉 Wszystko zależy od tego, na ile danego dnia potrafię być lotosem na powierzchni stawu…
Nie dołuj mnie, ja bez ciąży ważę już grubo ponad standardy cioteczki 😉 Pod każdą szerokością geograficzną znajdą się ludzie co wiedzą lepiej i koniecznie muszą się podzielić tą wiedzą ze światem. Dobrze, że można się czasem poizolować :p
Izolacja to najwspanialsze wakacje na świecie 😉
w jakiś sposób rozumiem autorkę bloga, bo sama mieszkałam w Chinach przez kilka lat (obecnie w Hong Kongu) i mając mniej niż 50kg przy wzroście 170 nie raz słyszałam komentarze na temat swojej figury, że mam grube nogi, przytyłam… cokolwiek. nigdy też nie pytałam nikogo o zdanie na ten temat, ale Chińczycy (głównie Chinki) z wielką chęcią dzielili się swoją opinią. w sytuacji kiedy lekarz w Polsce zwracał mi uwagę, że jestem zbyt szczupła, w Chinach słyszałam, że jestem za gruba. pamiętam, jak raz moja koleżanka Chinka wysłała mi nasze wspólne zdjęcie, na którym zakreśliła moje łydki pisząc mi, że… Czytaj więcej »
Bardzo dobrze, że poradziłaś sobie z problemami. Wierzę, że tego typu komentarze bardzo się do problemów z samoakceptacją przyczyniły i teraz na pewno włącza Ci się czerwona lampka, gdy coś takiego słyszysz. Ja całe szczęście problemów z samoakceptacją nie mam, więc choć przykre komentarze sprawiają mi przykrość, to jednak w żaden sposób nie wpływają na moją ocenę samej siebie ani poczucie własnej godności. Dużo za to mi mówią o osobach, które takie komentarze wygłaszają.
czytając Twój tekst wróciły niektóre moje wspomnienia, dlatego napisałam komentarz. cieszę się, że dobrze czujesz się ze sobą i takie ocenianie przez innych na Ciebie nie wpływa! 🙂 zdecydowanie zgadzam się, że takie teksty więcej mówią o osobie, która je wypowiada niż o nas.
<3
Tak się zastanawiam .. serio ciotka ma super figurę? Bo wiesz,45 kg u starszej osoby brzmi raczej jak mega wysuszenie,zanik wszystkiego i sporo obwislosci, chyba ze ma 155:) U nas jest różnorodność, są i drobne kobiety niczym azjatki ale i każdy inny możliwy typ figury/budowy. Moze warto byłoby ja doedukowac zdjęciami. Plus to okrutne wymagać od Europejki (mało która z moich bardzo szczupłych koleżanek z Polski wazy poniżej 50kg) żeby miała taka wagę jak Azjatka- nie ten rodzaj szkieletu, czysta biologia i antropologia:) Pozdrawiam i wysyłam kobiecą moc!!!